Przez blisko 40 lat los niemieckiego podróżnika, który w latach 80. zaginął podczas wyprawy w Górach Skalistych w USA, pozostawał niewiadomy. Jego kości znaleziono w sierpniu 2020 roku, ale tożsamość Niemca udało się ustalić dopiero rok później na podstawie należących do niego przedmiotów – pisze „Donau Kurier”.

Niemiec rozpoczął wyprawę w Góry Skaliste samotnie, w lutym 1983 roku. Chciał przez kilka dni pojeździć na nartach, ale z wyprawy już nie wrócił.

Jego losy pozostawały nieznane aż do tego roku.

"Uważamy, że zginął w lawinie" - powiedział niemieckiej agencji prasowej dpa Kyle Patterson, strażnik z Parku Narodowego Gór Skalistych. "To był doświadczony alpinista" - dodał.

Zaginięcie Niemca zgłosił jego współlokator sześć dni po rozpoczęciu wyprawy.

"Opady śniegu w regionie utrudniły w tamtym czasie poszukiwania. Ekipa ratunkowa trafiła jedynie na jaskinię śnieżną ze śpiworem, sprzętem i prowiantem. W prowadzonych poszukiwaniach, które kontynuowano wiosną i latem, pomagały specjalnie szkolone psy i śmigłowce. Dopiero w sierpniu 2020 r. inny wędrowiec natknął się wysoko w górach na ludzkie kości i to w miejscu zwanym Wąwozem Szkieletów" - zauważa "Donau Kurier".

Podczas kolejnych poszukiwań strażnicy odnaleźli narty, kije i buty narciarskie, a także inne przedmioty należące do zaginionego mężczyzny.

"Dopiero dzięki tym znaleziskom możliwa była pełna identyfikacja ofiary" - powiedział Patterson.

Obecnie jest już pewne, że odnalezione rok temu kości należą do pochodzącego z Augsburga mężczyzny. W chwili śmierci miał 27 lat.