Gniew służb ratunkowych w sławnym nadatlantyckim kurorcie Arcachon we Francji! Przez cały dzień szukały one z helikopterami turysty, który rzekomo zaginął kapiąc się w oceanie. Mężczyznę odnaleziono… na dworcu kolejowym!

37-letni turysta kąpał się - mimo złej pogody - w Atlantyku koło plaży w kurorcie Arcachon w Akwitanii. Według przerażonych świadków nagle zniknął pośród wysokich fal. Wezwano natychmiast służby ratunkowe, które wysłały na jego poszukiwanie statek, motorówki i trzy helikoptery. Ratownicy obawiali się, że może on walczyć z silnymi prądami oceanu, które odciągają go od brzegu i grozi mu utonięcie.

Całodniowe poszukiwania nie dały rezultatu. W końcu żandarmeria odnalazła "zaginionego" mężczyznę... na dworcu, kiedy wsiadał z plecakiem do pociągu, by jechać do innego kurortu w poszukiwaniu lepszej pogody. Wyjaśnił on, że po prostu zanurkował i wyszedł z wody po drugiej stronie plaży.

Służby ratunkowe przyznają, że nie mogą żądać od niego pokrycia astronomicznych kosztów akcji ratunkowej, bo jego życie nigdy nie znajdowało się niebezpieczeństwie i to nie on wezwał ratowników na pomoc. Francuskie MSW apeluje do turystów, by nie kąpali się w czasie zlej pogody, a zgłaszając zaginięcia w morzu podawali jak najwięcej szczegółów - by można było stwierdzić, czy czyjeś życie jest naprawdę zagrożone.