Aaron Alexis wierzył, że był kontrolowany przez fale radiowe bardzo niskiej częstotliwości. Działał sam i był gotowy na śmierć - wynika z najnowszych ustaleń FBI ws. strzelaniny w Waszyngtonie. 16 września 34-letni mężczyzna zabił 12 osób, po czym został zastrzelony przez policję. Agencja opublikowała nagranie, które przedstawia moment, gdy wchodzi na teren bazy marynarki wojennej USA i biega z bronią po korytarzach.

Na opublikowanym filmie widać mężczyznę, który podjeżdża pod budynek samochodem, po czym wchodzi przez drzwi z plecakiem na ramieniu. Następny fragment pokazuje już, jak przeładowuje broń i porusza się ukradkiem po pustych korytarzach. W pewnym momencie kryje się za rogiem, a następnie przyspiesza. W żadnej z części materiału nie widać momentu, gdy strzela.

Według ustaleń FBI, mężczyzna 17 września wszedł legalnie do Navy Yard, nieczynnej stoczni i fabryki broni nad rzeką Anacostia, które obecnie służą za siedzibę Dowództwa Systemów Morskich. Miał przepustkę, bo pracował dla jednego z firm wykonującej zlecenie marynarki. Krótko później zabił 12 osób, używając strzelby Remington 870 oraz pistoletu Beretta. Dochodzenie wykazało, że działał sam.

Śledczy przeanalizowali także elektroniczną korespondencję Alexisa. Wynika z niej, że był gotów umrzeć w czasie ataku. Przyjął wręcz śmierć jako nieuniknioną konsekwencję swoich czynów. W przedstawionym raporcie FBI zaznaczyła, że napastnik cierpiał na urojenia. Twierdził, że jest kontrolowany lub pod wpływem fal radiowych niskich częstotliwości. "Atak ultraniskich częstotliwości to coś, z czym muszę sobie radzić od trzech miesięcy. By być całkowicie szczerym, to właśnie to, co do tego mnie skłoniło" - miał napisać w jednym ze znalezionych materiałów.

Alexis był ponadto byłym marynarzem z bogatą historią problemów dyscyplinarnych i problemów z prawem.