Mężczyzna, który wjechał w poniedziałek samochodem w tłum ludzi w Mannheim, zabijając dwie osoby, był prawdopodobnie chory psychicznie - przekazała niemiecka prokuratura. Śledczy nie zakładają obecnie politycznego tła ataku. Dwie osoby zginęły, a jedenaście innych zostało rannych.

Policja podała nowe informacje o sprawcy tragicznego zdarzenia w Mannheim. Według ustaleń śledczych mężczyzna był prawdopodobnie chory psychicznie. Miał kierować tak, aby uderzyć w swoje ofiary. 

Podczas aresztowania podejrzany strzelił sobie w usta ze straszaka, co potwierdziło wcześniejsze doniesienia mediów - przekazał szef urzędu śledczego w Badenii-Wirtembergii. Kierowca przebywa obecnie w szpitalu; jego stan jest stabilny. 

Sprawca był wcześniej znany policji i wielokrotnie karany, m.in. za napaść, za którą odsiedział krótki wyrok więzienia ponad dziesięć lat temu, a także za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Jego ostatnim przestępstwem był przypadek mowy nienawiści w 2018 r. w komentarzu na portalu Facebook, za co otrzymał grzywnę. 

Dwie osoby zginęły, wiele rannych

W poniedziałek mężczyzna wjechał samochodem w tłum ludzi w centrum Mannheim. Dwie osoby zginęły - 83-letnia kobieta i 54-letni mężczyzna, a jedenaście innych zostało rannych, w tym kilka ciężko. Wśród rannych nie ma dzieci. 

Podejrzany sprawca to 40-letni obywatel Niemiec. Został aresztowany. 

Nad miastem krążył śmigłowiec, a wszystkie drogi wylotowe były kontrolowane przez uzbrojonych w karabiny policjantów.

Od czwartku w miejscu zdarzenia odbywał się jarmark karnawałowy, ustawione były m.in. stoiska z jedzeniem. Dziś obchodzono tzw. Rożany Poniedziałek, a na jutro była zaplanowana parada na zakończenie karnawału. To wydarzenie najprawdopodobniej się nie odbędzie.  

Wcześniej w Mannheim, w maju 2024 r., zamachowiec zabił nożem policjanta i ranił pięć innych osób. 

Scholz: Po raz kolejny opłakujemy Mannheim

Kanclerz RFN Olaf Scholz wyraził współczucie z rodzinami ofiar. "Po raz kolejny opłakujemy Mannheim, po raz kolejny opłakujemy rodziny ofiar bezsensownego aktu przemocy" - przyznał Scholz. 

"Nie możemy się z tym pogodzić. Chciałbym z głębi serca podziękować wszystkim służbom ratunkowym. Naocznym świadkom życzę dużo siły, aby pogodzili się z tym, czego doświadczyli" - podkreślił kanclerz Niemiec w swoim wpisie na platformie X. 

Współczucie dla ofiar, rannych i ich rodzin wyrazili też prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier oraz Friedrich Merz, lider bloku chadeckiego CDU/CSU i najprawdopodobniej przyszły kanclerz Niemiec. 

"Moje myśli są z ofiarami i ich rodzinami" - napisał Merz na X. "Ten incydent - podobnie jak straszne akty (przemocy) z ostatnich kilku miesięcy - jest pilnym przypomnieniem: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby im zapobiec" - oświadczył lider chadecji. 

Jego zdaniem Niemcy muszą znów stać się bezpiecznym krajem.