Synowie księżnej Diany William i Harry zaangażowali się w umacnianie wałów przeciwpowodziowych wzdłuż wezbranej Tamizy. Obaj razem z żołnierzami nosili worki z piachem we wsi Datchet położonej około 30 kilometrów od Londynu.


William i Harry to niejedyni członkowie rodziny królewskiej, którzy zaangażowali się w walkę z żywiołem. W pomoc dla powodzian włączyła się też sama Elżbieta II. Królowa kazała wysłać ze swych majątków w Windsorze żywność i pościel dla farmerów, których gospodarstwa zostały zalane.

Styczeń był w Anglii najbardziej mokrym miesiącem od 1766 roku, kiedy zaczęto regularnie notować zjawiska pogodowe. Intensywne opady deszczu utrzymują się nadal, a podczas burz w tym tygodniu porywy wiatru przekraczały prędkość 160 km na godzinę.

Żywioł najbardziej dał się we znaki mieszkańcom południowo-zachodniego wybrzeża Anglii w hrabstwie Somerset i w Dolinie Tamizy na zachód od Londynu, gdzie podtopionych zostało wiele posiadłości. Po dzisiejszej ulewie istnieje niebezpieczeństwo podtopienia kolejnych kilkuset gospodarstw.  

(mn)