Szamotaniną i awanturą zakończyło się posiedzenie rady miejskiej Rzymu na temat jego budżetu. Obrady były burzliwe, bo stolica jest zadłużona na kilkaset milionów euro. Burmistrz Ignazio Marino dostał kuksańca łokciem w głowę. ​Takich scen nie widziano dotychczas w majestatycznej Auli Juliusza Cezara na Kapitolu - podkreślają włoskie media.

Atmosfera była nerwowa od początku. W radzie miejskiej trwa prawdziwa walka z czasem. Radni do 30 listopada muszą uchwalić projekt budżetu Wiecznego Miasta wraz z programem oszczędności, dzięki czemu będzie można uniknąć grożącego Rzymowi zarządu komisarycznego z powodu gigantycznego zadłużenia.  

Pod koniec września suma długów osiągnęła 867 milionów euro. Rząd Włoch w odpowiedzi na apel rzymskich władz zadeklarował gotowość udzielenia pomocy finansowej, ale tylko częściowej. Trwają gorączkowe poszukiwania oszczędności i cięć. Opozycja przygotowała tysiące propozycji poprawek i wniosków do projektu budżetu.  

W takim nastroju radni zasiedli wraz z burmistrzem Ignazio Marino z centrolewicy w historycznej sali, by wysłuchać informacji na temat założeń projektu budżetu. W awanturę, wywołaną przez dwóch radnych - prawicy i postkomunistycznej lewicy - wdali się inni uczestnicy obrad, którzy otoczyli stół prezydium. Doszło do szamotaniny, krzyków i wymiany wulgarnych obelg.  

Gdy prawicowy radny usiłował dosięgnąć miejsca prowadzącego posiedzenie, łokciem uderzył mocno w głowę stojącego obok burmistrza Marino. Opuścił on posiedzenie, by po jakimś czasie wrócić z lodem, który przykładał do stłuczonego miejsca.

Burmistrz wyraził opinię, że cios nie był przypadkowy i że nie uderzono go "niechcący". Te zarzuty odpiera radny prawicy Dario Rossin, który zapewnił, że nie chciał uderzyć burmistrza.

To niegodne przedstawienie w wykonaniu wybrańców narodu, którzy powinni mieć szacunek dla Auli Juliusza Cezara i tego, co reprezentuje ona sobą od setek lat - powiedział oburzony burmistrz Wiecznego Miasta. 


 
(mpw)