Brytyjski książę William w płomieniach! Choć na szczęście spłonęła tylko kukła brytyjskiego następcy tronu. W taki to sposób Argentyna obchodziła 30-lecie wybuchu wojny na Falklandach.

Do incydentu doszło podczas zamieszek na ulicach Buenos Aires. Zamaskowany tłum starł się z policją, zaatakowana została ambasada Wielkiej Brytanii. Manifestanci podpalili kukłę księcia Williama, a wraz z nią również brytyjską flagę.

Nastrojów nie ostudziły słowa argentyńskiej prezydent Cristiny Fernández de Kirchner. To niesprawiedliwe, by w XXI wieku istniała kolonialna enklawa zaledwie kilka kilometrów od naszych wybrzeży - oświadczyła.

Zgoła odmiennego zdania są Brytyjczycy. Premier David Cameron zapowiedział w 30. rocznicę wybuchu wojny, że władze brytyjskie będą strzegły suwerenności tych południowoatlantyckich wysp. Fakt, że leżą one ponad 12 tysięcy kilometrów od Londynu nie ma dla Camerona najmniejszego znaczenia.

Skąd ten spór?

Argentyna twierdzi, że wyspy nazywane przez nią Malwinami (Islas Malvinas) przejęła po Hiszpanii z chwilą wywalczenia niepodległości, a Brytyjczycy zajęli je bezprawnie, korzystając z tego, że nowe państwo argentyńskie jeszcze nie okrzepło.

2 kwietnia 1982 roku wojska Argentyny dokonały inwazji na wyspy, co doprowadziło do kontrakcji sił brytyjskich. Najbardziej krwawym incydentem konfliktu było storpedowanie 2 maja przez Brytyjczyków argentyńskiego krążownika General Belgrano. Zginęło wtedy 320 Argentyńczyków. Argentyna poddała się na Falklandach 14 czerwca.

Od 1982 roku władze w Buenos Aires wielokrotnie usiłowały doprowadzić do rozmów na temat przyszłości Falklandów - bezskutecznie. Londyn jest zdania, że negocjacje takie są niemożliwe, dopóki mieszkańcy wysp opowiadają się za przynależnością do brytyjskiej Korony.