Około 50 osób zostało zatrzymanych w Mińsku, kiedy próbowały uczcić rocznicę zdławienia protestu po wyborach prezydenckich na Białorusi z 19 grudnia ubiegłego roku. Informację podały niezależne białoruskie portale.

Organizacja młodzieżowa Młody Front i grupa Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne (RPSS) zaapelowały do mieszkańców Mińska, by po południu wyszli na główną ulicę stolicy - prospekt Niepodległości - i uczcili rocznicę rozpędzenia ubiegłorocznej demonstracji, zapalając znicze i świeczki wzdłuż ulicy. Akcja zaczęła się od postawienia około 20 zapalonych zniczy przy figurze Archanioła Michała przy kościele pw. świętych Szymona i Heleny - tzw. Czerwonym Kościele położonym na Placu Niepodległości. Działacze wyjęli portrety więźniów politycznych i wznosili okrzyki "Wolność więźniom politycznym!" i "Niech żyje Białoruś!".

Jak pisze portal Karta'97, natychmiast rzucili się na nich ludzie ubrani po cywilnemu i zaciągnęli około 10 osób do mikrobusów. Mimo to na placu zebrało się później około 200 osób, które milicja także zatrzymywała.

Uczestnicy akcji na Facebooku informowali się o przebiegu wydarzeń. Wiceprzewodnicząca Młodego Frontu Nasta Pałażanka napisała, że dzwonią do niej ludzie, którzy zostali zatrzymani na Placu Niepodległości przy Czerwonym Kościele. Powiedzieli, że omonowcy zachowywali się brutalnie: kopali ich, wyrywali im telefony - relacjonowała.

Z kolei według Radia Swaboda, z Czerwonego Kościoła wyszedł ksiądz i zaprosił do środka tych, którzy nie zostali zatrzymani. Do świątyni przyszedł też szef amerykańskiej misji dyplomatycznej w Mińsku Michael Scanlan, a także Miłana Michalewicz - żona byłego kandydata na prezydenta Białorusi Alesia Michalewicza, który otrzymał azyl polityczny w Czechach.

W poniedziałek, w rocznicę zdławienia ubiegłorocznych protestów, do demonstracji doszło także w kilku miastach europejskich, m.in. w Warszawie, Kijowie, Tallinie i Sztokholmie.