Aresztowany w piątek z bronią w pobliżu Kapitolu mężczyzna z Wirginii zapewnia w rozmowie z "Washington Post", że nie jest przestępcą i nie wiedział o prawach dotyczących posiadania broni w Waszyngtonie. Według policyjnego raportu w samochodzie areszowanego znaleziono niezarejestrowaną broń palną i ponad 500 sztuk amunicji.
W pobliżu Kapitolu w piątek aresztowano Wesleya Allena Beelera, który okazał służbom dokumenty nieuprawniające go do wejścia na zamknięty teren w pobliżu Kongresu. W jego samochodzie - jak głosi raport policji - znaleziono niezarejestrowaną broń palną i ponad 500 sztuk amunicji.
W opublikowanej w niedzielę rozmowie z "Washington Post" mężczyzna tłumaczył, że ostatnie dni spędzał pracując przy zabezpieczaniu centrum Waszyngtonu przed inauguracją Joe Bidena. W piątek - jak relacjonował - spieszył się do pracy i zapomniał, że w samochodzie zostawił broń. W Wirginii, stanie gdzie mieszka, ma na nią pozwolenie. Nie są to jednak dokumenty uznawane w Dystrykcie Kolumbii.
Nie wiem, jakie są prawa w Waszyngtonie - przyznał, podkreślając że nie jest przestępcą.
Beeler zaprzeczył, by miał w samochodzie 500 sztuk amunicji, co wymieniono w raporcie z aresztowania.
Podjechałem do punktu kontrolnego po zagubieniu się w Waszyngtonie, ponieważ jestem z prowincji - powiedział. Pokazałem im dokumenty na inaugurację, które otrzymałem - relacjonował. Wystawiła je firma MVP Protective Services.
W sobotę sąd zwolnił Beelera do domu w Wirginii, zakazując przy tym wjazdu na teren Waszyngtonu.
W Waszyngtonie z dnia na dzień widać coraz większą aktywność służb oraz napięcie. W centrum miasta przed weekendem ustawiono specjalne punkty kontrolne, budynki federalne oraz mieszkalne pilnuje policja. Od wtorku zamknięte będą mosty łączące Dystrykt Kolumbii z Wirginią.
Przed prezydencką inauguracją w centrum miasta zamykane są ulice. W pobliżu Kongresu i Białego Domu powstały zmilitaryzowane strefy "czerwona" i "zielona", okolice patroluje Gwardia Narodowa.
Biden sprzeciwia się wezwaniom, by przenieść ceremonię inauguracji sprzed Kongresu do pomieszczenia zamkniętego. Jego komitet inauguracyjny, jeszcze przed szturmem zwolenników prezydenta Donalda Trumpa na Kapitol, z powodu epidemii planował uroczystość na mniejszą skalę, z ograniczoną liczbą uczestników.
6 stycznia zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa wtargnęli do Izby Reprezentantów i Senatu. Przerwali obrady Kongresu, który zebrał się, aby ostatecznie zatwierdzić wyniki wyborów prezydenckich z 3 listopada 2020 roku, wygranych przez demokratę Joe Bidena.
Zmarło pięć osób. Dokonano wielu aresztowań. Po tych dramatycznych wydarzeniach nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale także z całego świata popłynęła fala krytyki, zarówno pod adresem demonstrujących, jak i samego prezydenta Donalda Trumpa. Prezydent elekt Joe Biden określił osoby, które dokonały szturmu na Kapitol mianem "krajowych terrorystów", a samo zdarzenie opisało jako "jeden z najbardziej mrocznych dni w historii USA".