Trzęsienie ziemi o sile 6,3 stopnia w skali Richtera nawiedziło miasto Christchurch na południu Nowej Zelandii - podały amerykańskie służby geologiczne (USGS). Zginęło co najmniej 65 osób, wiele jest rannych. W mieście zabrakło już ambulansów. Cały czas wybuchają pożary.

Ranni dowożeni są do zaimprowizowanych punktów pomocy medycznej, gdzie ocenia się ich stan, by określić, kto najpilniej potrzebuje pomocy. Z powodu braku karetek pogotowia, ranni transportowani są przez samochody policyjne i prywatne.

Burmistrz Christchurch, Bob Parker ogłosił stan wyjątkowy i zarządził ewakuację centrum miasta i szpitali. Niektórzy ranni są transportowani śmigłowcami do Oakland. Armia stworzyła kordon bezpieczeństwa wokół najbardziej dotkniętych stratami okolic miasta. Ruiny są przeszukiwane przez specjalnie wyszkolone psy. Ekipy ratunkowe sprowadzane są również z Australii.

Dziennikarzom telewizji Polsat News udało się skontaktować z Polką mieszkającą w Christchurch. Zaraz po trzęsieniu ziemi ewakuowano centrum, które zostało najbardziej uszkodzone. Większość osób jest uwięziona we własnych domach. Na przedmieściach nie mamy wody ani prądu. Jesteśmy odcięci od świata. Akcja będzie trwała całą noc, bo w centrum miasta zburzonych jest całkowicie kilkanaście budynków, w których przebywali ludzie. Około 200 osób jest jeszcze uwięzionych w różnych budynkach. Ile z nich żyje, a ile nie - ratownicy nie są w stanie powiedzieć - powiedziała Anna Gruszyńska ze Związku Polaków w Christchurch.

Zobacz film "Live earthquake in Christchurch" (YouTube)

"Aftermath of Christchurch quake" - zobacz film nakręcony zaraz po trzęsieniu

Zawalił się budynek Pyne Gould Guinness Building. Pod gruzami na pewno są ludzie, na razie nie wiadomo ilu z nich udało się przeżyć. Policja donosi, że walące się budynki zmiażdżyły dwa autobusy. Zniszczona została także zabytkowa kamienna katedra.