Tony Blair ostrzegł na łamach „Guardiana”, że Partii Pracy grozi "unicestwienie", jeśli na jej nowego przywódcę wybrany zostanie lewicowy deputowany Jeremy Corbyn. Były premier ocenił, że laburzyści idą ku przepaści "z zamkniętymi oczyma i wyciągniętymi rękami".
Wybór szefa Partii Pracy rozpoczyna się w piątek. Procedura ta potrwa miesiąc. Wyniki mają zostać ogłoszone 12 września. Głosować będą członkowie partii, afiliowanych przy niej związków zawodowych i inni zarejestrowani sympatycy.
66-letni Corbyn chce powrotu Partii Pracy do jej socjalistycznych korzeni. Wzywa m.in. do renacjonalizacji kolei i sektora energetyki. Jest przeciwny polityce zaciskania pasa. Opowiada się za finansowaniem przez Bank of England wielkich inwestycji infrastrukturalnych, nazywając to "luzowaniem ilościowym dla narodu". Sondaże pokazują, że ma znaczną przewagę nad rywalami - byłymi ministrami Andym Burnhamem i Yvette Cooper oraz deputowaną Liz Kendall.
Zdaniem Blaira perspektywa objęcia przywództwa przez Corbyna to dla Partii Pracy "śmiertelne zagrożenie", większe niż kiedykolwiek w ponad stuletniej historii tego ugrupowania. W następnych wyborach laburzystom groziłby "pogrom, a może i unicestwienie".
Jeremy Corbyn nie oferuje niczego nowego - napisał w czwartek Blair. To jest polityka z przeszłości, która została odrzucona nie dlatego, że była zbyt pryncypialna, lecz dlatego, że większość narodu brytyjskiego uważała, że taka polityka się nie sprawdzi - dodał.
(mn)
