Szwedzka policja nie otrzymała jeszcze prośby od polskich śledczych o pomoc w sprawie kradzieży napisu "Arbeit macht frei" - dowiedziała się dziennikarka RMF FM. Nasi reporterzy, pierwsi poinformowali o ty, że zlecenie kradzieży tablicy znad bramy wejściowej do muzeum Auschwitz-Birkenau mogła zlecić osoba ze Szwecji.

Jak do tej pory nie mamy żadnej prośby od Polaków w tej sprawie - przyzna w rozmowie z dziennikarką RMF FM Bertil Olofsson, komisarz szwedzkiej policji kryminalnej odpowiedzialny za kontakty międzynarodowe. Być może pojawi się ona później, a do tego czasu nie zajmujemy się tym problemem - dodał.

Według ustaleń naszych reporterów, zlecenie kradzieży nadeszło z zagranicy, a dokładnie ze Szwecji. Potwierdzeniem tego mają być billingi telefoniczne zatrzymanego w niedzielę Marcina A. To właśnie on - organizator całej akcji - przed kradzieżą i tuż po niej kontaktował się z mężczyzną mieszkającym na terenie Szwecji. Śledczy mają numer telefonu zleceniodawcy. Szwedzką policję mają prosić, by ustaliła do kogo należy. Niewykluczone, że później złożą wniosek o zatrzymanie i przesłuchanie tej osoby.

Napis "Arbeit macht frei" został skradziony znad obozowej bramy w piątek nad ranem. Tablicę, pociętą na trzy części, odzyskano w niedzielę wieczorem.

Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży oraz uszkodzenia napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, usłyszało czterech mężczyzn. Piąty zatrzymany w tej sprawie przez policję odpowie za udział w grupie przestępczej oraz nakłanianie do kradzieży i "zniszczenia zaboru".