W decydującej chwili przed katastrofą francuskiego airbusa, który blisko dwa lata temu runął do Atlantyku, w kabinie pilotów nie było kapitana Marca Dubois - pisze w najnowszym wydaniu "Der Spiegel", powołując się na źródła zbliżone do śledztwa. Według tygodnika, takie wnioski wypływają z analizy zapisów czarnych skrzynek samolotu.

Na nagraniach słychać, że 58-letni pilot wpada przed katastrofą do kokpitu. Wykrzykiwał wskazówki dla obu pozostałych pilotów, by ratować maszynę - powiedział uczestniczący w śledztwie ekspert, cytowany przez "Spiegla".

Według tygodnika z rejestru lotu wynika, że załoga maszyny próbowała wybrać możliwie bezpieczną drogę przez front burzowy. Początkowo wydawało się, że to się udało, bo zapis czarnych skrzynek nie zawiera wskazówek, by doszło do mocnych turbulencji. Kryształki lodu uszkodziły jednak szybkościomierz.

Krótko przed awarią wskaźników prędkości rejestrator danych odnotowuje ostre podnoszenie maszyny - powiedział ekspert. To mogło spowodować przeciągnięcie samolotu i w końcu katastrofę. Według "Spiegla" nie jest jasne, czy było to skutkiem działania pilotów, czy też komputera pokładowego.

Lecący z Rio de Janeiro do Paryża Airbus 330 towarzystwa Air France runął do oceanu nad ranem 1 czerwca 2009 roku. Nie ocalał nikt spośród 228 pasażerów i członków załogi.