Rosyjscy opozycjoniści i obrońcy praw człowieka rozpoczęli w internecie kampanię zbierania podpisów pod żądaniem dymisji premiera Władimira Putina. Wśród sygnatariuszy są m.in. wdowa po Andrieju Sacharowie Jelena Bonner i dysydent Władimir Bukowski.

W ciągu lat swych rządów właśnie Putin stał się symbolem kraju bezlitosnego wobec własnych obywateli, skorumpowanego i nieprzewidywalnego (...) Jeśli, jak lubią powtarzać kremlowscy propagandziści, Rosja w czasach (Borysa) Jelcyna klęczała na kolanach, to Putin i jego oprycznicy położyli ją twarzą w błocie - głosi apel. Tym błotem jest, według opozycjonistów, fałszywa i nieudolna imitacja instytucji politycznych i społecznych. Oskarżają też władze o totalne złodziejstwo i korupcję, spływającą z samych wyżyn kremlowskiej władzy oraz o natychmiastowe tłumienie wszelkiego sprzeciwu politycznego, socjalnego i ekonomicznego.

Zdaniem autorów apelu, w ciągu dziesięciu lat rządów Władimira Putina zaprzepaszczone zostało wszystko, co można było zaprzepaścić: reformy emerytalna i administracyjna zostały pogrzebane, nie przeprowadzono reform armii, służb specjalnych, systemu ochrony prawnej i sądownictwa; w żałosnym stanie jest krajowa ochrona zdrowia. W równie złym stanie są rosyjska nauka i kultura.

Autorzy apelu twierdzą, że Rosja straciła dziesięć lat, kiedy boom cen na surowce węglowodorowe i metale można było wykorzystać na modernizację kraju i zmiany strukturalne w gospodarce.

Według nich, istotne reformy w Rosji nie są możliwe tak długo, jak długo Putin dysponuje w kraju realną władzą, a projekt modernizacji proponowany przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa jest tylko imitacją. Sam Miedwiediew nazwany jest w apelu posłusznym namiestnikiem, a Putina autorzy apelu oskarżają o stworzenie antykonstytucyjnej konstrukcji dożywotniego rządzenia krajem.

Opozycjoniści zarzucają obecnemu premierowi i byłemu prezydentowi, że nie zdołał ugasić kaukaskiego pożaru, ale wpadł na sposób, jak przeobrazić go za pomocą swojej polityki w nową jakość, zdolną zagrozić jedności kraju. Przypominają, że to za rządów Putina doszło do katastrofy okrętu atomowego Kursk oraz zamachów terrorystycznych w Biesłanie, teatrze na Dubrowce, a także do niewyjaśnionych dotąd eksplozji domów mieszkalnych w Moskwie. Tysiące zabitych w wewnętrznej drugiej wojnie kaukaskiej, tysiące tych, którzy stracili życie w katastrofach technologicznych, spalonych w nieprzystosowanych do zamieszkiwania przez ludzi domach dla starców i kalek, dziesiątki zabitych dziennikarzy, obrońców praw człowieka, przeciwników politycznych reżimu i po prostu ofiar sadystycznej samowoli milicjantów - to wszystko są pomniki nagrobne czasów putinowskich rządów - głosi apel.

Według agencji AFP, w ciągu jednego dnia pod wezwaniem podpisało się 600 osób.