Władimir Putin polecił utworzenie specjalnej komisji ds. obrony cywilnej, zarządzania kryzysowego i zarządzania katastrofami - przekazał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. 39 obwodów Rosji znajduje się częściowo pod wodą. W regionie Orenburga, położonym przy granicy z Kazachstanem ewakuowano tysiące ludzi. Mieszkańcy przygotowywali się na kataklizm.

Moskwa ogłosiła w niedzielę stan nadzwyczajny w związku z powodziami w regionie Orenburga, gdzie woda z rzeki Ural wdarła się do miasta Orsk. Tysiące ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów.

Znaczna część miasta znalazła się pod wodą, po tym gdy wskutek ulewnych deszczów pękła pobliska tama.

W Orenburgu, stolicy obwodu, mieście zamieszkałym przez ponad pół miliona ludzi, poziom rzeki osiągnął niebezpieczny poziom. Władze regionu stwierdziły, że w ciągu jednego dnia poziom wody podniósł się o 16 cm. Burmistrz Orenburga przyznał w telewizji, że tyle wody "nie widziano od dziesięcioleci".

Rzeka Ural przepływa przez Orenburg i wpływa do Kazachstanu, którego prezydent Kasym-Żomart Tokajew stwierdził, że obecne powodzie są najgorszymi od dziesięcioleci klęskami żywiołowymi, jakie dotknęły ten obszar.

Najwyższy poziom (wody) miał miejsce w 1942 r. To było 946 centymetrów - mówił cytowany przez "The Moscow Times" Siergiej Salmin. Obecnie poziom wody wynosi około 872 cm.

Rosyjscy meteorolodzy twierdzą, że powódź w Orenburgu osiągnie swój szczyt w środę i że w jej wyniku ucierpi "wiele dzielnic miasta". 

Moskwa ostrzegła także, że "nieuniknione powodzie" spodziewane są w regionach Kurgan i Tumień na zachodniej Syberii. Kataklizm spodziewany jest w dorzeczu rzeki Irtysz (w azjatyckiej części Rosji). Woda prawdopodobnie zaleje część Tobolska (obw. tumieński) położonego u zbiegu rzek Tobol i Irtysz.

W poniedziałek, według oficjalnych informacji rządowych - w dorzeczu Uralu i Wołgi zalanych zostało ponad 10 000 budynków mieszkalnych. Służby alarmują o "gwałtownym wzroście temperatury, topnieniu śniegu i wzbieraniu rzek".

Rosjanie nie wytrzymali. Protest w Orsku

Władimir Putin jest - najdelikatniej rzecz ujmując - sceptykiem, jeśli chodzi o kwestie zmian klimatycznych wywołanych działalnością człowieka. Rosja rokrocznie musi mierzyć się nie tylko z powodziami, ale także z gigantycznymi pożarami, które obejmują obszary Syberii. Jeszcze kilka lat temu w akcjach ratunkowych w zagrożonych regionach brało udział wojsko. Teraz jednak, w związku z wojną w Ukrainie, żywioł wymyka się spod kontroli.

W zimie Rosjanie protestowali przeciwko bierności władz, które pozwalały ludziom zamarzać w ich własnych domach - wówczas infrastruktura cieplna na dużym obszarze Rosji była niemal niewydolna. Dziś mieszkańcy Orska wyszli na ulice, by sprzeciwić się polityce władz miasta. "Wstyd! Wstyd! Wstyd!" - krzyczał tłum na placu centralnym. Serwis Ostorozhno Novosti przekazuje, że ludzie są wściekli w związku z ujawnionymi wadami konstrukcyjnymi pękniętej tamy niedaleko miasta i rozgoryczeni niskimi odszkodowaniami wypłacanymi przez państwo.

Lokalne służby przestrzegają przed organizowaniem "nielegalnych demonstracji" w związku z powodzią. Policjanci mieli próbować rozpędzić tłum w Orsku.