Marnowanie czasu, na którym tracą najbardziej Palestyńczycy - tak przywódca Hamasu nazwał wizytę amerykańskiej sekretarz stanu Condoleezzy Rice na Bilskim Wschodzie. Mahmud Zahar powiedział, że Waszyngtonowi zależy na tym, żeby sprawić wrażenie dawania pomocy Autonomii Palestyńskiej.

Sekretarz stanu Condoleezza Rice i minister obrony Robert Gates w poniedziałek rozpoczęli czterodniową podróż na Bliski Wschód. Jej głównym celem ma być przekonanie arabskich krajów tego regionu, aby pomogły USA w ustabilizowaniu sytuacji w Iraku.

Ich głównym argumentem ma być ostrzeżenie, że destabilizacja w Iraku umacnia wpływy szyickiego Iranu, który zawsze postrzegany był z nieufnością przez zdominowane przez sunnitów kraje arabskie.

Aby zjednać sobie Arabię Saudyjską, rząd USA ogłosił w piątek pakiet pomocy wojskowej o wartości 20 miliardów dolarów dla tego kraju i jej mniejszych sąsiadów na półwyspie arabskim. Jak powiedziała Rice, ma to na celu "wzmocnienie sił umiarkowania i poparcie szerszej strategii przeciwstawienia się negatywnym wpływom Al-Kaidy, Hezbollahu, Syrii i Iranu".

Zwiększenie pomocy dla krajów arabskich ma zostać zrównoważone planowanym zwiększeniem pomocy dla Izraela, o ponad 25 procent w ciągu najbliższych 10 lat.

Prezydent Bush ogłosił także niedawno propozycję zwołania międzynarodowej konferencji krajów Bliskiego Wschodu na temat rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Miałaby się ona odbyć przed końcem tego roku. Celem podróży Gatesa i Rice, poza problemem Iraku, jest również zyskanie poparcia Arabii Saudyjskiej dla tej inicjatywy.