Reżim Aleksandra Łukaszenki ma na celowniku białoruską opozycję, której znaczna część przebywa obecnie w Polsce. Z informacji szefa Narodowego Zarządu Antykryzysowego Białorusi, a zarazem byłego ministra kultury Białorusi i dyplomaty Pawła Łatuszki wynika, że białoruskie służby tylko w tym tygodniu podjęły siedem prób werbunku osób współpracujących z kierowanym przez działacza organem, skupiającym wokół siebie opozycjonistów.
Paweł Łatuszka w październiku 2020 roku utworzył Narodowy Zarząd Antykryzysowy Białorusi, który miał za zadanie zapewnić pokojowe zakończenie funkcji nielegalnych władz na Białorusi, a także ustabilizować system sprawowania władzy w tym kraju.
Nieco ponad rok później, w grudniu 2021 roku, reżim Aleksandra Łukaszenki, który przetrwał największe w historii swoich rządów protesty społeczeństwa, uznał stronę internetową Narodowego Zarządu Antykryzysowego, a także jego konta w mediach społecznościowych za "ekstremistyczne".
Z najnowszych informacji przekazanych przez Pawła Łatuszkę wynika, że reżim w Mińsku bacznie przygląda się poczynaniom białoruskiej opozycji, działającej głównie w Polsce i na Litwie. Jak poinformował w czwartek, białoruskie służby w tym tygodniu nawiązały kontakt z osobami współpracującymi ze wspomnianym organem. "W ostatnim czasie próby werbunku się nasiliły" - oświadczył.
Tłumaczył, że do kontaktu w sumie z siedemnastoma osobami z Narodowego Zarządu Antykryzysowego Białorusi służby Aleksandra Łukaszenki wykorzystały internetowe komunikatory, wysyłając prywatne wiadomości. Pochodziły one od KGB, wywiadu wojskowego oraz spec-służb MSW. Część z tych wiadomości Paweł Łatuszka zacytował na specjalnej konferencji prasowej. Każdy potrzebuje pieniędzy. Proponuję ci współpracę. Za informację płacę 3 tysiące. Dalsze wynagrodzenie zależy od pierwszych rezultatów. Masz wspaniałą możliwość kontaktu ze mną. Opowiedz mi o tym, czego nie wiem - powiedział, cytując jedną ze wspomnianych wiadomości.
Białoruski opozycjonista zaznaczył także, że w tej korespondencji były propozycje umożliwienia powrotu do kraju, "ale również groźby szantażu, pobicia czy dyskredytacji". Reżimowi chodzi o zdemotywowanie opozycjonistów, a także skompromitowanie ich. To niszczenie politycznej alternatywy - podsumował białoruski działacz.


