Kaddafi będzie się bronił do ostatniej chwili, chyba że rebelianci i dyplomacja międzynarodowa zagwarantują mu możliwość honorowego wyjścia z sytuacji - uważa doktor Justyna Kowalczyk, politolog UMCS. Kaddafi zdaje sobie sprawę z tego, że przegra, ale boi się scenariusza egipskiego i jest zdeterminowany do walki.

Libijski dyktator nie może mieć już żadnych nadziei na utrzymanie władzy w kraju - uważa Justyna Kowalczyk z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej. Dzisiejszej nocy strzały i wybuchy było słychać w całym Trypolisie, a rebelianci podają, że są o krok od rządowych budynków. Z tej beznadziejnej sytuacji Kaddafi usiłuje wyjść z twarzą i jakimikolwiek atutami. Wątpliwe jednak, aby dyktator zachował takie atuty - tłumaczy.

Podstawową kwestią jest według niej to, czy rebeliantom, którzy kontynuują natarcie, wystarczy zdeterminowania i sił. Nie bez znaczenia jest także wsparcie międzynarodowe. Na pewno nie chodzi o interwencję militarną, bo Europa nie chce kolejnej wojny u swoich progów, ale o wsparcie i pokazanie, że dyktator powinien zdecydować się ustąpić - wyjaśnia.

Kaddafi usiłuje teraz zrobić cokolwiek, żeby tylko nie stanąć przed trybunałem stanu i żeby nie odpowiadać głową za to, co się działo w Libii do tej pory. Musi się on liczyć z tym, że jego odpowiedzialność może go doprowadzić nawet pod celę śmierci - wyjaśnia Kowalczyk.

Jak podają świadkowie, dziś nad ranem libijscy powstańcy po zaciętej bitwie zajęli część Trypolisu i rozpoczęli oblężenie kompleksu budynków rządowych. Prawdopodobnie przebywa w nich Muammar Kaddafi.