W zamachu bombowym w stolicy Kolumbii Bogocie zginęło pięć osób, a 29 zostało rannych. Obrażenia odniósł m.in. były minister spraw wewnętrznych. To on był celem ataku - powiedział prezydent Juan Manuel Santos.

Do zamachu na Fernando Londono doszło o godz. 11 czasu lokalnego, czyli godz. 18 czasu polskiego w pobliżu dzielnicy finansowej Bogoty, gdzie znajdują się m.in. dwa uniwersytety. Właśnie dowiedziałem się, że Londono był celem zamachu - powiedział prezydent Santos, potępiając ten akt terroru. Dodał, że stan Londono jest stabilny.

Jak pisze agencja EFE, na drodze przejazdu samochodu opancerzonego byłego ministra eksplodował autobus. Najpewniej nie było w nim pasażerów. Wybuch zniszczył też kilkanaście aut oraz spowodował duże straty materialne w pobliskich budynkach.

Szef państwa poinformował, że w wyniku eksplozji zginął kierowca byłego ministra oraz policjant, który go ochraniał.

Walka z partyzantami FARC

Kilka godzin przed eksplozją władze podały informację o udaremnieniu zamachu z użyciem samochodu pułapki. Miało do niego dojść przed siedzibą policji w centrum Bogoty. O próbę zamachu oskarżono marksistowską partyzantkę FARC, czyli Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii.

Londono był ministrem spraw wewnętrznych w latach 2002-2004 w rządzie Alvaro Uribe i jest zagorzałym krytykiem FARC. Nie wiem, jaki jest ich cel, ale możecie być całkowicie pewni, że rząd nie pozwoli, aby akty terroru zdestabilizowały sytuację w kraju - zapewnił Santos.

Do ostatniego zamachu w Bogocie doszło w sierpniu 2010 r., zaledwie dwa dni po zaprzysiężeniu Santosa. W wyniku wybuchu samochodu pułapki rannych zostało wówczas dziewięć osób.

Założona w 1964 roku FARC jest wpisana na listę organizacji terrorystycznych w USA i Europie. Obecnie jej liczebność szacuje się na ok. 9,2 tys. ludzi, w porównaniu z 20 tys. za najlepszych dla organizacji lat.