Roman Paszke nie zamierza kontynuować samotnego rejsu dookoła świata. Myśli jednak o ponownej próbie pobicia rekordu w listopadzie. Polak musiał przerwać podróż z powodu uszkodzenia katamaranu "Gemini 3". W sobotę wpłynął do portu Rio Gallegos w Argentynie.

Jacht jest już bezpiecznie przycumowany do nabrzeża. Teraz kapitan będzie miał szansę odpocząć. Ostatnie 30 godzin spędził za sterem - powiedział nam Janusz Cieliszak, szef zespołu komunikacji rejsu.

Dodał, że na razie nie wiadomo, jak długo jednostka będzie stała w porcie. Problemem mogą okazać się pływy, ponieważ port jest bardzo płytki. Było to jednak jedyne możliwe miejsce, gdzie kapitan mógł uciec od wiatru i fal.

Akcja trwała 24 godziny. Najpierw zawiadomiliśmy agencję "Search and Rescue" w Argentynie, by tylko obserwowała, co się dzieje, bo jacht samodzielnie płynął do brzegu. Jednak później pogoda się zmieniła, zwiększyły się fale. W związku z tym podnieśliśmy stopień zagrożenia na "may-day", czyli zagrożenia życia - mówi Cieliszak w rozmowie z RMF FM.

Przy porcie na "Gemini 3" czekały holowniki, które pomogły podczas wejścia.

Wieloletni współpracownik Romana Paszke Jarosław Kaczorowski powiedział reporterowi RMF FM, że gdyby awaria zdarzyła się później, "to już nie byłaby walka o jacht". Według niego, wówczas stawką byłoby życie kapitana.

Naprawa jachtu nie będzie łatwa, do Argentyny polecą współpracownicy kpt. Paszke

Zespół brzegowy kapitana Paszkego szykuje się do wylotu do Buenos Aires - dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa. Według wstępnych informacji, katamaran może być unieruchomiony nawet przez kilka tygodni. Jego naprawa w Argentynie będzie bardzo trudna.

Port, do którego zawinął kapitan Paszke, to mała marina z drewnianymi nabrzeżami. Nie ma tam oświetlenia, ani pomp, przy pomocy których można byłoby opróżnić napełniony wodą pływak katamaranu.

Wielkim problemem będzie też sprowadzenie dźwigu, który musi podnieść jednostkę. Obecnie może ona ważyć około 10-12 ton - mówił Janusz Cieliszak z teamu Paszke 360. Do tego wszystkiego dochodzą ogromne koszty całej operacji. Przelot ekipy kapitana Paszkego do Ameryki Południowej będzie tańszy, niż zatrudnienie na miejscu ludzi, którzy zadbają o jacht Gemini 3.

Sytuacja była bardzo poważna

W chwili awarii potężnego "Gemini 3" (długość 27,43 m, szerokość 14 m, wysokość masztu 33 m), 60-letni Roman Paszke znajdował się 314 mil morskich od przylądka Horn. Z niewiadomych przyczyn uszkodzeniu uległ lewy pływak jednostki, poniżej linii wodnej. Zalane wówczas zostały dwa ważne przedziały - maszynowy i nawigacyjny. Pływak nabrał w sumie 1,5 tony wody.

Sytuacja była bardzo poważna. Przeciążenie pływaka groziło przełamaniem - podkreślił specjalizujący się w elektronice jachtowej, systemach komunikacji satelitarnej oraz meteorologii Robert Janecki (Jabes) z Mrągowa, który kieruje Zespołem Brzegowym Paszkego.

Chciał pobić rekord świata, żeglując pod wiatr

Roman Paszke próbował opłynąć Ziemię pod wiatr. Dotychczas tej sztuki dokonało tylko sześciu żeglarzy. Rekord należy do Francuza Jean-Luca van den Heede, który pokonał trasę w 122 dni, od listopada 2003 do marca 2004 roku. Polak podkreśla, że czuje się sportowcem i dlatego nie interesuje go turystyczne pływanie. Ponieważ bardzo precyzyjny regulamin bicia rekordu nie zezwala na kontakt żeglarza z lądem podczas próby, Paszke nie będzie kontynuował tego rejsu, który rozpoczął 14 grudnia z Wysp Kanaryjskich. Natomiast zamierza ponowić atak na rekord jeszcze w tym roku, być może w listopadzie, jednak wszystko zależy od tego, jak poważne jest uszkodzenie "Gemini 3".

Rejs dookoła świata w przeciwną stronę - z wiatrem - udało się dotychczas ukończyć prawie 200 śmiałkom. W tym przypadku rekordzistą również jest reprezentant Francji. Na przełomie 2007 i 2008 roku Francis Joyon opłynął świat w 57 dni.