Trwają poszukiwania ponad 100 osób, które zasypała lawina w bazie na lodowcu Siaczen na granicy z Indiami. Blisko 40 godzin po wypadku nadal nie odnaleziono ofiar - podała pakistańska armia.

Ekipa ratunkowa przeszukuje teren zasypany przez lawinę przy wsparciu śmigłowców i ciężkiego sprzętu. Warstwa śniegu, która spadła w okolicach bazy, sięga miejscami 25 metrów.

Nie ma nadziei, ani żadnej szansy na odnalezienie kogoś żywego - powiedział agencji AFP pułkownik Sher Khan. W tych warunkach można przeżyć od pięciu do dziesięciu minut - dodał.

Lawina zeszła na bazę w sobotę około godz. 6 rano. Akcja ratunkowa została zawieszona w sobotę wieczorem ze względu na zmrok i złe warunki pogodowe. Oficer, który pragnął pozostać anonimowy, powiedział agencji AFP, że poszukiwania ciał ofiar potrwają wiele dni.

Tysiące żołnierzy pakistańskich i indyjskich stacjonuje na granicznym lodowcu Siaczen, często określanym mianem najwyżej położonego pola walki między dwoma krajami w konflikcie o Kaszmir. W 1984 roku lodowiec był miejscem krwawych starć.

Siaczen leży na północno-wschodnim odcinku linii kontroli między Pakistanem a Indiami, za rzeką Indus i za Himalajami, gdzie zaczynają się góry Karakorum. Linia kontroli wspina się tam na gigantyczny lodowiec - mający długość ponad 80 kilometrów - i przecina go na wysokości sześciu tysięcy metrów.

Mimo że zimą temperatura spada tam do minus 50 stopni Celsjusza, zarówno Indie, jak i Pakistan utrzymują tam posterunki wojskowe.