Do 25 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi w amerykańskim stanie Kentucky - poinformował gubernator Andy Beshear. Dodał, że znalezienie wszystkich ofiar może zająć tygodnie, gdyż ekipy ratownicze nadal próbują przedostać się do obszarów najbardziej poszkodowanych przez żywioł.

Dzień wcześniej oficjalny bilans mówił o co najmniej 15 ofiarach śmiertelnych.

Załogi ratunkowe wykonały dotąd ponad 1200 akcji z udziałem helikopterów i łodzi - powiedział szef władz stanowych, mówiąc o "totalnym zniszczeniu, jakiego nigdy przedtem nie widzieliśmy".

Ta klęska żywiołowa trwa. Prowadzimy akcję poszukiwawczo-ratowniczą. Deszcz ustał, ale od soboty po południu (czasu miejscowego) znów ma padać - dodał Beshear.

Gdy w tym tygodniu w Appalachach spadły ulewne deszcze, woda spływała po zboczach wzgórz, do dolin i zagłębień, gdzie wezbrała w potokach i strumieniach przepływających przez niewielkie miejscowości. Masa wody pochłonęła domy, siedziby firm i samochody. Spowodowane obfitymi deszczami lawiny błotne sprawiły, że część mieszkańców została uwięziona na stromych zboczach.

W czwartek Beshear wprowadził stan wyjątkowy na terenie sześciu hrabstw stanu. Ocenił, że naprawa zniszczeń, jakie spowodowała powódź, "zajmie lata".

Prezydent USA Joe Biden polecił rządowi wydzielić dodatkowe fundusze na pomoc dla dotkniętych klęską żywiołową kilkunastu hrabstw Kentucky.

W sobotę około 18 tys. odbiorców mediów w stanie pozostawało bez prądu - podały lokalne media.