"Jedna Rosja jako główna siła polityczna w Federacji Rosyjskiej gotowa jest do dialogu na temat przyszłości stosunków rosyjsko-gruzińskich. Jedna Rosja zawsze utrzymywała kontakty z różnymi siłami politycznymi Gruzji" - ogłosił premier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew, komentując wstępne wyniki wyborów parlamentarnych w Gruzji.

Według szefa rosyjskiego rządu, "napływające z Gruzji informacje o rezultatach wyborów świadczą o tym, że ludność tego kraju chce zmian". Jeśli te wyniki się potwierdzą, to polityczny krajobraz Gruzji będzie bardziej różnorodny. Można to witać tylko z zadowoleniem, gdyż prawdopodobnie będzie to oznaczać, że w parlamencie pojawią się bardziej konstruktywne i odpowiedzialne siły - stwierdził Miedwiediew.

Kreml na razie wstrzymał się z komentarzem. Poczekajmy na oficjalne wyniki - oznajmił jedynie Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy prezydenta Władimira Putina.

Z kolei przewodnicząca Rady Federacji - izby wyższej rosyjskiego parlamentu, Walentina Matwijenko oświadczyła, że wstępne wyniki gruzińskich wyborów parlamentarnych dają nadzieję na poprawę stosunków między obydwoma krajami. Zwycięstwo opozycji pomoże polepszeniu stosunków z Gruzją bez politycznych nacisków i jakichkolwiek radykalnych decyzji - stwierdziła Matwijenko, która formalnie jest trzecią osobą w państwie. Mamy dużą nadzieję i liczymy na to, że zmiany, które dokonują się w Gruzji, będą pozytywnie wpływać na polepszenie naszych stosunków. Jesteśmy tym bardzo zainteresowani - dodała. Jej zdaniem, przy odpowiednim układzie władzy w Gruzji zawsze będzie można znaleźć rozwiązanie dla spornych kwestii i zbudować partnerskie stosunki.

Takie głosy nie dziwią, bo nie jest tajemnicą, że Kreml liczył na przegraną w wyborach Micheila Saakaszwilego, którego Moskwa uważa za swego wroga. W Rosji pojawiają się jednak również głosy mniej optymistyczne. W polepszenie stosunków rosyjsko-gruzińskich, nawet w przypadku zwycięstwa opozycji, nie wierzy przewodniczący Komisji Obrony i Bezpieczeństwa Rady Federacji Wiktor Ozierow. Ktokolwiek zdobędzie władzę w Gruzji, to nie zmieni stosunków z Rosją - oświadczył, tłumacząc, że "polepszenie stosunków" musiałoby oznaczać uznanie przez Tbilisi niepodległości Abchazji i Osetii Południowej - zbuntowanych gruzińskich republik. Dla Gruzji przyznać ten fakt- to stać się  politycznym trupem - uważa Ozierow.

Wcześniej doradca lidera gruzińskiej opozycji Bidziny Iwaniszwilego, Zurab Karumidze, mówił wprawdzie w wywiadzie dla rosyjskich mediów o konieczności współpracy z Rosją i zakończenia wojennej retoryki, ale w prorosyjskość gruzińskiej opozycji skupionej wokół Iwaniszwilego nie wszyscy wierzą. Możliwe, że oni pójdą drogą Saakaszwilego. Pomyślą: "Jemu się nie udało, a nam może się udać" i rozpoczną wojnę w Abchazji i Południowej Osetii - ostrzegł politolog Aleksiej Martynow.

Moskwa i Tbilisi nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od czasu kilkudniowej wojny o Osetię Południową w sierpniu 2008 roku. Po wojnie Rosja uznała niepodległość tej zbuntowanej prowincji Gruzji oraz drugiego jej separatystycznego regionu - Abchazji. Kreml odmawiał jakichkolwiek kontaktów z Saakaszwilim, którego obarczył odpowiedzialnością za sprowokowanie tamtego konfliktu.

Wstępne niepełne rezultaty poniedziałkowych wyborów parlamentarnych w Gruzji wskazują, że wygrała je opozycyjna koalicja Gruzińskie Marzenie, którą kieruje miliarder Bidzina Iwaniszwili. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili uznał już porażkę swojego Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ZRN) i zapowiedział przejście partii do opozycji. Zadeklarował zarazem, że uszanuje wolę wyborców i jako głowa państwa pomoże zwycięzcom w formowaniu rządu.