Kiedy Włochy stają się celem ataku spekulacyjnego, premier Silvio Berlusconi milczy i nie pokazuje się publicznie - grzmi włoska opozycja. Szef rządu nie wypowiada się publicznie i odwołuje kolejne spotkania. Dzieje się tak od sobotniego wyroku sądu w Mediolanie.

Berlusconi odwołał między innymi wizytę na pogrążonej w kryzysie imigracyjnym wyspie Lampedusa i nie wypowiedział się na temat poważnych wstrząsów oraz spadków na giełdzie w Mediolanie. Nie skomentował również publicznie wyrażanych obaw o stan włoskiej gospodarki w związku z długiem publicznym wynoszącym blisko 120 procent PKB. W tym tygodniu ma się odbyć parlamentarna debata nad rządowym programem oszczędności do 2014 roku, szacowanym na 47 miliardów euro.

Dlaczego premier milczy - pytają politycy opozycji. Włochy są celem światowego ataku spekulacyjnego. Ryzyko, że kraj zbankrutuje jest realne. Jesteśmy coraz bliżej Grecji. Potrzebny jest rząd, który będzie rządził i prezes Rady Ministrów, który w telewizji uspokoiłby świat. Tymczasem Berlusconi zniknął - powiedział szef władz prowincji Rzymu Nicola Zingaretti z centrolewicowej Partii Demokratycznej.

Słowa krytyki skierował pod adresem premiera dziennik "La Repubblica". W artykule podkreślono, że przywództwo Silvio Berlusconiego jest "w proszku", a kraj - pozbawiony silnego rządu. "Jesteśmy krajem wystawionym na ryzyko i niestety bez przywództwa" - ocenił redaktor naczelny rzymskiej gazety Ezio Mauro. "Premier milczy, zaś w kraju szaleje burza" - dodał Mauro, apelując o powołanie nowego odpowiedzialnego rządu.

Zdumienie milczeniem Silvio Berlusconiego wyraziła także "La Stampa" podkreślając, że takie zachowanie jest "poważne, niezrozumiałe i destabilizujące".

Minister finansów Włoch Giulio Tremonti opuścił brukselskie obrady szefów resortów finansów krajów UE. Jak wyjaśnił wraca do Rzymu, by "zamknąć budżet". Wczoraj długo pracowaliśmy. Rezultat pracy jest w komunikacie. Teraz dyskusja dotyczy innych tematów - oświadczył Tremonti wychodząc z obrad.