​Prezydent Francji Francois Hollande ułaskawił Jacqueline Sauvage, skazaną za zabicie swojego męża. Decyzja prezydenta spotkała się z aprobatą większości mieszkańców kraju, ponieważ kobieta stała się symbolem walki z przemocą wobec kobiet.

​Prezydent Francji Francois Hollande ułaskawił Jacqueline Sauvage, skazaną za zabicie swojego męża. Decyzja prezydenta spotkała się z aprobatą większości mieszkańców kraju, ponieważ kobieta stała się symbolem walki z przemocą wobec kobiet.
Jacqueline Sauvage /PAP/EPA/PHILIPPE RENAUD /PAP/EPA

10 września 2012 roku Jacqueline Sauvage trzema strzałami w plecy z broni myśliwskiej zabiła swego męża. Według jej zeznań, popartych zeznaniami dwóch córek, zabity groził jej tego samego dnia śmiercią. Przez 47 lat małżeństwa kobieta była bita i gwałcona. Taki sam los dotknął jej córki. "Pierwszy raz zgwałcił mnie, gdy miałam 16 lat, jego śmierć jest dla mnie ulgą" - oświadczyła jedna z nich na rozprawie.

W dwóch kolejnych procesach 69-letnia obecnie Sauvage skazana została na 10 lat więzienia. Argument "obrony koniecznej" wysuwany przez jej adwokata nie został przyjęty przez ławę przysięgłych. Wyrok wywołał protesty opinii publicznej, petycję wzywającą do jej uwolnienia podpisało 400 tys. osób. Sprawa wywołała też debatę na temat przemocy małżeńskiej wobec kobiet.

Ze statystyk MSW wynika, że we Francji 118 kobiet zginęło w 2014 roku na skutek przemocy ze strony partnerów.

W styczniu tego roku prezydent Hollande "ułaskawił częściowo" Jacqueline Sauvage, co umożliwić miało jej wcześniejsze wyjście na wolność. W normalnym trybie uwolniona mogłaby być najwcześniej w 2018 roku.

Decyzja prezydenta, określana jako "ostrożna" nie zadowoliła ani opinii publicznej, ani francuskich sędziów. Podania o warunkowe zwolnienie dwukrotnie zostały odrzucone, ostatni raz przed tegorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Te odmowy komentowano jako protest sędziów przeciwko ingerencji prezydenta w działanie organów wymiaru sprawiedliwości.

Prezydenckie prawo łaski to dziedzictwo po czasach monarchii, uważane przez wielu za archaizm, na który nie ma miejsca w nowoczesnej demokracji. 10 lat temu, sam Francois Hollande, gdy był sekretarzem Partii Socjalistycznej, wypowiadał się za zniesieniem tej prerogatywy prezydenta.

(łł)