Praca śledczych na miejscu katastrofy Airbusa A320 linii Germanwings może okazać się nieco mniej skomplikowana, niż się obawiano. Pogoda co prawda sprzyja śledczym, bo mimo prognoz, w okolicy wypadku nie spadł śnieg, który mógłby przykryć szczątki maszyny. Są jednak inne utrudnienia.

Śnieg nie pada, nie ma silnego wiatru. Świeci nawet słońce. Jednak okoliczni mieszkańcy, którzy znają miejsce, gdzie rozbił się samolot, podkreślają iż są inne poważne problemy: przede wszystkim niezwykle strome, skaliste stoki górskie, na których nie mogą lądować helikoptery. W dodatku z tych stoków często odrywają się fragmenty skał. Schodzą nawet czasami lawiny kamieni.

Była dziura w kadłubie?

Przypomnijmy, że niektórzy mieszkańcy miejscowości Barcelonnette, która znajduje się zaledwie kilka kilometrów od miejsca katastrofy maszyny Germanwings twierdzą, że spadający airbus miał dziurę w kadłubie.

Przyczyny katastrofy najprawdopodobniej będą jednak znane po przeanalizowaniu danych z czarnych skrzynek. Na miejscu katastrofy odnaleziono do tej pory jedno urządzenie rejestrujące. To  rejestrator rozmów w kokpicie. Czarna skrzynka została uszkodzona, ale nadal może być wykorzystana do badań - potwierdził szef MSW Bernard Cazeneuve. Urządzenie CVR, czyli cockpit voice recorder, zostało już przekazane śledczym w Paryżu. Teraz trwa poszukiwanie drugiej czarnej skrzynki maszyny, czyli rejestratora parametrów lotu.

Lecący z Barcelony do Duesseldorfu Airbus A320 tanich linii Germanwings, należących do Lufthansy, rozbił się we wtorek przed południem w trudno dostępnym rejonie we francuskich Alpach. Na pokładzie znajdowało się 150 osób, w tym sześciu członków załogi; nikt nie przeżył katastrofy.