Francuski urząd ochrony danych osobowych CNIL ukarał grzywną 400 tys. euro amerykański koncern biotechnologiczny Monsanto za nielegalne gromadzenie danych osób publicznych, dziennikarzy i aktywistów, by przekonać opinię publiczną do kontrowersyjnych pestycydów.

Należąca obecnie do niemieckiego giganta chemicznego Bayer firma nie poinformowała osób znajdujących się na jej "listach obserwacyjnych", sporządzonych w kontekście gorącej debaty publicznej na temat środka chwastobójczego glifosat - podaje agencja AFP.

Urząd nałożył grzywnę 400 tys. euro w sprawie wniesionej przez siedmiu powodów.

Sporządzanie list kontaktów nie było samo w sobie nielegalne, ale uwzględnione na nich powinny były zostać tylko osoby, które mogą "racjonalnie oczekiwać", że znajdą się na takich listach ze względu na sektor, w którym pracują, lub zajmowaną pozycję publiczną - podkreślił CNIL.

NIE PRZEGAP: Historyczny wyrok w USA. Koncern ma zapłacić 289 mln dolarów ogrodnikowi choremu na raka

Ponadto dane musiały być gromadzone zgodnie z prawem, a osoby, których dotyczyły, informowane o tym fakcie, a także przysługującym im prawie do odmowy umieszczenia na liście. Utrzymując listy w tajemnicy, Monsanto pozbawił ich tego prawa - uznał CNIL.

Oceniali wpływ poszczególnych osób

Monsanto wystawił ocenę od jednego do pięciu każdej z ponad 200 osób na swoich francuskich listach odpowiadających szacowanym wpływom takich osób, ich wiarygodności i poparciu dla koncernu w kilku sprawach, zwłaszcza w kwestii pestycydów i upraw genetycznie modyfikowanych.

Sprawa, ujawniona po raz pierwszy w 2019 r. przez dziennik "Le Monde" i telewizję France 2, szybko objęła inne kraje europejskie, w których Monsanto również sporządzał podobne listy.

Prawnicy zatrudnieni przez Bayera, który rok wcześniej przejął Monsanto, powiedzieli, że na "listach interesariuszy" prowadzonych przez agencję public relations Monsanto FleishmanHillard znaleźli blisko 1500 polityków, dziennikarzy i innych osób "zlokalizowanych głównie w UE".

W raporcie opublikowanym przez Bayera amerykańska firma prawnicza Sidley Austin dodała, że nie znalazła żadnych dowodów na nielegalną działalność inwigilacyjną wokół tzw. list obserwacyjnych.

W oświadczeniu przesłanym w środę agencji AFP Bayer przekazał, że francuski urząd ochrony danych osobowych "znacznie ograniczył" początkowy zakres zarzutów wobec firmy, jednak orzeczenie CNIL nadal różniło się od poglądu Bayera, że listy są legalne.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kara dla Bayera. Musi zapłacić miliardowe odszkodowanie