Poważna awaria pozbawiła w poniedziałek prądu ponad 100 tys. odbiorców w zachodniej i środkowej części bułgarskiej stolicy. Przez ponad trzy godziny nie jeździły tramwaje i trolejbusy, nie działała sygnalizacja świetlna, a na ulicach utworzyły się ogromne korki.

W całym mieście zamknięto banki. Większość sklepów w dotkniętej awarią części miasta również nie pracowała przez kilka godzin. Właściciele skarżyli się, że ponieśli poważne straty.

Najpoważniejsze były jednak skutki awarii w szpitalach. W Instytucie Pilnej Pomocy Medycznej prąd był jedynie w salach operacyjnych. Nie działały windy, aparaty rentgenowskie, skanery. Zablokowana została praca izby przyjęć.

Jestem wściekły. Wychodzę z sali operacyjnej, na korytarzu nie ma prądu. Prąd pojawiał się i gasł pięć razy, mamy bardzo precyzyjną aparaturę, taki incydenty mogą jej zaszkodzić - powiedział wicedyrektor szpitala Stojan Sopotenski.

Przedsiębiorstwo elektroenergetyczne CEZ Bułgaria wyjaśniło, że awaria nastąpiła na skutek przeciążenia kabla. Ponad 30-letnia sieć w stolicy wymaga wymiany, koszt takiego remontu wyniósłby ponad 60 mln euro - podało biuro prasowe firmy.