To jedyny we Włoszech fryzjer z… policyjną eskortą. Gdy strzyże klientki i farbuje im włosy, przed jego zakładem w centrum Neapolu stoi dwóch funkcjonariuszy. Nie opuszczają go ani na chwilę także po pracy. Wszystko dlatego, że odmówił tamtejszej mafii płacenia haraczu. Jego historię opisują włoskie media.

To jedyny we Włoszech fryzjer z… policyjną eskortą. Gdy strzyże klientki i farbuje im włosy, przed jego zakładem w centrum Neapolu stoi dwóch funkcjonariuszy. Nie opuszczają go ani na chwilę także po pracy. Wszystko dlatego, że odmówił tamtejszej mafii płacenia haraczu. Jego historię opisują włoskie media.
Przed zakładem fryzjerskim Salvatore Castelluccio na stałe stoi policyjna ochrona /DPA/Frank, R. /PAP

Życie 44-letniego Salvatore Castelluccio zmieniło się przed dwoma miesiącami, gdy po 15 latach upokorzeń i regularnego płacenia po kilkaset euro haraczu sprzeciwił się mafiosom z kamorry i złożył na policji doniesienie, że pada ofiarą wymuszeń i jest zastraszany. Media podkreślają, że to bardzo trudna decyzja w takim mieście jak Neapol, gdzie opłacać się musi większość kupców, restauratorów i właścicieli lokali usługowych.

Castelluccio jest jednak przekonany - o czym powiedział w kilku wywiadach - że postąpił słusznie. Mogliśmy stąd wyjechać, przenieść się do innej dzielnicy - przyznał, po czym dodał jednak: Mam swoją godność, z której nie zrezygnuję. Wyjazd stąd oznaczałby, że musiałbym zaczynać całą udrękę od nowa, z innymi mafiosami, którzy kazaliby mi uregulować rachunki.

Jesteśmy na wojnie i trzeba walczyć - stwierdził również właściciel salonu fryzjerskiego. Wyjaśnił, że robi to także dla swojego syna, który chce iść w jego ślady i uczy się fryzjerstwa. Jeśli pewnego dnia będzie mógł otworzyć swój własny salon jako wolny człowiek i nie będzie ofiarą krzywd czy wymuszeń, to także dzięki mojemu zawiadomieniu złożonemu na policji - podkreślił Castelluccio, który stał się nowym symbolem sprzeciwu wobec mafii i wymuszania haraczy.

Mężczyzna ujawnił, że ludzie kamorry zgłaszali się do niego po pieniądze także - jak mówili - z okazji świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy i w czasie wakacji. W ten sposób zbierali pieniądze dla rodzin uwięzionych mafiosów. Kilku spośród gangsterów terroryzujących Castelluccio zostało po jego zeznaniach aresztowanych.

W wywiadzie radiowym fryzjer przyznał, że czuje się osamotniony, ponieważ wielu właścicieli sklepów i lokali nie akceptuje jego decyzji. Panuje wśród nich zmowa milczenia. Ale ja powtarzam wszystkim: warto zgłaszać wymuszenia na policji - podkreślił Castelluccio.

Uznanie dla jego postawy wyraziły działające na południu Włoch stowarzyszenia ludzi biznesu i handlu, którzy sprzeciwili się płaceniu haraczu.

(edbie)