W Boeingu 747 linii Quantas, który w piątek awaryjnie lądował w Manili z wielką dziurą w kadłubie, nie było bomby – poinformowali australijscy śledczy. Specjaliści sprawdzają hipotezę, czy przyczyną wybuchu była butla z tlenem, której nie odnaleziono po przymusowym lądowaniu.

Nikt z 365 pasażerów i członków załogi nie doznał obrażeń. Pasażerowie mówią, że usłyszeli podczas lotu głośny huk, po czym po prawej stronie maszyny, w pobliżu skrzydła, pojawiła się dziura o średnicy ok. 3 metrów. Boeing zaczął dość szybko tracić wysokość. Wypadły maski tlenowe.

Samolot, lecący z Londynu przez Hongkong do Melbourne, znajdował się wtedy nad Morzem Południowochińskim na wysokości 8.840 metrów.