W południowej Holandii wybuchła epidemia odry. Jej przyczyną jest odmowa szczepień przez protestancką grupę religijną - donosi nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginion. By zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się choroby, holenderskie ministerstwo zdrowa zarządziło specjalne, dodatkowe szczepienia.

6 tysięcy dzieci w wieku od 6 do 14 miesiąca życia dostanie imienne zaproszenia na szczepienia. Chodzi o maluchy z regionu między  Zelandią a Veluwe, gdzie mieszkają wyznawcy Reformowanych Kościołów Holandii, którzy nie zgadzają się na szczepienia. Proponowany pakiet to łączona szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyce. Normalnie otrzymują ją dzieci nieco starsze, czyli w wieku 14 miesięcy i 9 lat. Teraz chodzi jednak o to, żeby uchronić jak największą ilość maluchów przed niepotrzebnym cierpieniem.

W Holandii szczepienia przeciwko odrze nie są obowiązkowe. Ministerstwo zdrowia obawia się jednak, że obecna sytuacja to może być początek epidemii takiej, jaka wybuchła w 1999 roku. Wówczas zachorowało 3200 osób, a troje dzieci zmarło.

Od maja w Holandii na odrę zachorowało ponad 300 osób (nie wszyscy jednak zgłaszają się do lekarza), a kilkoro dzieci przebywa w szpitalach.  Do przywódców duchowych zaapelował nawet sam premier Mark Rutte. Poprosił, by namawiali wiernych do szczepień, bo jak się wyraził - odra to straszna choroba, a Bóg nie chce, żeby dzieci cierpiały. Odra nie jest raczej niebezpieczna dla dzieci, ale może być groźna dla osób starszych i kobiet w ciąży.

Obszar, gdzie mieszkają społeczności religijne odmawiające szczepień nazywa się w Holandii - "biblijnym pasem". To teren od wyspy Zelandii po Brabancję Północną, Utrecht, Geldrię i Veluwe aż do Overijssel. Holenderskie władze twierdzą, że mimo wszystko można z nieszczepionymi jeszcze dziećmi spędzać wakacje w "biblijnym pasie", bo choroba przenosi się poprzez bezpośredni kontakt, a chorują obecnie tylko wyznawcy Reformowanych Kościołów, czyli dosyć zamkniętej społeczności.