Burmistrz Londynu, Ken Livingstone, poprosił policję, by zbadała tajemnicę przechwycenia kilku listów przez hakerów. Trzeba zaznaczyć, że nie były to zwykłe listy. Ich autorem był doradca burmistrza w sprawie polityki rasowej. A pisał w nich o nie do końca służbowych sprawach. Już podał się do dymisji.

Współpracownik Kena Livingstone’a okazał się bardzo niepoprawny. Obsypywał bowiem swoją koleżankę wylewnymi epitetami. Robił aluzje do jej seksapilu i proponował namiętny pocałunek a zaraz potem wspólną wyprawę na bezludną wyspę. Właśnie te maile wpadły w ręce hakerów a następnie prasy.

Nic dziwnego, że burmistrz Livingstone żąda od policji zbadania całej sprawy. Jego przeciwnicy domagają się przy okazji sprawdzenia innych kontrowersyjnych faktów. Np. tego, dlaczego pensja jego sprośnego doradcy podskoczyła z 40 do 120 tysięcy funtów i czy przypadkiem taka podwyżka też nie jest politycznie niepoprawna.