Zanim wydarzył się zamach w Krasnogorsku, ISIS zaatakowało w innej części świata. Państwo Islamskie przyznało się do środowego ataku w Nigrze, gdzie w zasadce zginęło kilkudziesięciu tamtejszych żołnierzy. Wydarzenia z Afryki uświadamiają, jak wielkie zaniedbania rosyjskich służb doprowadziły do tragedii pod Moskwą.

Niger jest jednym z kilku krajów Afryki Zachodniej walczącym z powstaniem islamistycznym, które w ciągu ostatnich 12 lat rozprzestrzeniło się z Mali. Powiedzieć, że w tym regionie panuje chaos - to nie powiedzieć nic. Mali, Burkina Faso, Niger - kraje nękane są kolejnymi przewrotami wojskowymi z jednej i islamskimi bojownikami z drugiej strony. Junty, które przejmują tam władzę zrywają relacje z Zachodem i zwracają się w stronę Rosji.

Niger jest jednym z krajów, które bardzo szybko zapłaciły wysoką cenę za swój ruch polityczny. Kilka dni po tym, gdy kraj ogłosił unieważnienie umów zezwalających personelowi wojskowemu i personelowi cywilnemu Departamentu Obrony USA na przebywanie na swoim terytorium - w Nigrze doszło do ataku terrorystycznego.

W sobotę Państwo Islamskie przyznało się do środowego ataku na armię Nigru. ISIS poinformowało o zabiciu 30 żołnierzy w zasadce. Wojskowy konwój został zaatakowany w regionie Tillaberi na zachodzie kraju.

W czwartek wieczorem, nigerski MON poinformował, że w ataku zginęło 23 żołnierzy, a 17 kolejnych zostało rannych. Dodano, że w walce zginęło około 30 napastników.

Fakt, że dwa dni przed zamachem w Krasnogorsku ISIS wysłało światu wyraźny sygnał o swoim powrocie na scenę, jeszcze dobitniej uświadamia, w jak fatalnej kondycji są rosyjskie służby w kraju. Po wydarzeniach w Afryce, gdzie Kreml oferuje juntom bezpieczeństwo w zamian za surowce, Moskwa sama stała się ofiarą Państwa Islamskiego.