W Gruzji rozpoczęła się w sobotę druga tura wyborów samorządowych, bardzo ważnych na tle trwającego od ubiegłego roku kryzysu politycznego. Zaostrzyło go dodatkowo aresztowanie byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, który od miesiąca prowadzi głodówkę w więzieniu.

W pierwszej turze w skali kraju 46,7 proc. głosów zdobyła rządząca partia Gruzińskie Marzenie.

Dogrywka odbędzie się w pięciu miastach, w tym w stolicy oraz w piętnastu jednostkach samorządowych. Oprócz tego o mandaty radnych walczą kandydaci w 24 okręgach jednomandatowych.

Najważniejsza batalia czeka Tbilisi, gdzie o fotel mera rywalizują dotychczasowy gospodarz miasta z Gruzińskiego Marzenia Kacha Kaładze i lider opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego Nika Melia. Oprócz tego przedstawiciele GM i ZRN będą walczyć o urząd merów w Rustawi, Zugdidi, Batumi i Kutaisi.

Tegoroczne wybory samorządowe od początku były uznawane za niezwykle ważne, ponieważ opozycja traktowała je jako referendum i test poparcia dla Gruzińskiego Marzenia, któremu zarzucała nadużycia w ubiegłorocznych wyborach do parlamentu (GM zdobyło 90 ze 150 mandatów). Spór powyborczy doprowadził do głębokiego kryzysu w krajowej polityce, który paraliżował prace parlamentu, bojkotowanego przez siły opozycyjne.

Saakaszwili w areszcie

Dzień przed wyborami do kraju powrócił były prezydent Micheil Saakaszwili, nazywany przez ekspertów "śmiertelnym wrogiem" Gruzińskiego Marzenia i nieformalnego lidera tej partii oraz szarej eminencji polityki gruzińskiej Bidziny Iwaniszwilego.

Saakaszwili, obecnie będący obywatelem Ukrainy, przyjechał do Gruzji po ośmiu latach nieobecności, pomimo ciążących na nim prawomocnych wyroków za nadużycia władzy i niemal natychmiast został zatrzymany. W więzieniu w Rustawi prowadzi głodówkę, a wyroki i swoje uwięzienie uważa za motywowane politycznie.

Powrót Saakaszwilego zmobilizował zarówno jego zwolenników, jak i zażartych przeciwników, których w Gruzji także jest wielu. Podczas gdy zza krat więzienia Saakaszwili wzywał swoich wyborców do głosowania i oskarżał GM o nadużycia i współpracę z Rosją, politycy partii rządzącej robili wszystko, by zdyskredytować byłego lidera. Premier Irakli Garibaszwili zdążył już porównać Saakaszwilego do Hitlera, zarzucić mu udawanie głodówki, a w końcu w piątek oświadczył, że "każdy człowiek ma prawo do samobójstwa".

Władze zarzuciły również Saakaszwilemu i jego współpracownikom z ZRN planowanie zamachów w celu przejęcia władzy. W piątek gruzińskie służby specjalne oświadczyły, że opozycja planowała przewrót państwowy. Rzekomo plan miał przewidywać wszczęcie zamieszek podczas przewożenia Saakaszwilego do innego więzienia lub szpitala.

Bliscy współpracownicy Saakaszwilego oraz jego lekarz apelują o przewiezienie go na leczenie, alarmując, że z powodu głodówki stan jego zdrowia bardzo się pogorszył. Władze nie zgodziły się na to, twierdząc, że nie ma takiej konieczności. Mówią jednak, że w razie potrzeby zostanie odwieziony do szpitala śmigłowcem.

Konflikt sondażowy

Przed drugą turą wyborów doszło do kłótni o sondaże. Firma IPSOS, realizująca badania na zamówienie opozycyjnej telewizji Mtawari, ogłosiła w sondażu przedwyborczym w Zugdidi zwycięstwo kandydata ZRN, podczas gdy w istocie prowadzić miał polityk GM. Ostatecznie Mtawari wycofała się ze współpracy z IPSOS. Prawdopodobnie badania exit poll nie będzie przeprowadzać także druga opozycyjna telewizja Formula.

W pierwszej turze wyborów Gruzińskie Marzenie zdobyło 46,74 proc. głosów, a Zjednoczony Ruch Narodowy - 30,67 proc. Na trzecim miejscu była partia O Gruzję, na czele której stoi Giorgi Gacharia, w przeszłości premier GM.

Lokale wyborcze będą czynne do godziny 20 czasu lokalnego (18 w Polsce).