Kosowscy Serbowie rozpoczęli we wtorek wznoszenie nowych barykad w Mitrowicy, jednym z głównych miast na północy Kosowa. To forma protestu w związku z nieuznawaniem kosowskiego rządu w Prisztinie. Wcześniej Serbia ogłosiła, że postawiła swoją armię w stan najwyższej gotowości.

To pierwszy raz od początku obecnej eskalacji, trwającej od 10 grudnia, gdy Serbowie rozpoczęli blokowanie ulic w środku głównego miasta. W nocy z wtorku na środę w Mitrowicy pojawiły się nowe barykady stworzone z ciężarówek. 

Wcześniej barykady wzniesiono na drogach prowadzących do granicy kosowsko-serbskiej. Władze Kosowa twierdzą, że te działania mają być inspirowane przez Serbię, a pośrednio przez Rosję.

Władze Kosowa wezwały siły pokojowe NATO do usunięcia barykad, zapewniając jednocześnie, że "mają zdolność i gotowość do działania" - podała agencja Reutera.

Zamknięte największe przejście graniczne

Prisztina podjęła w środę decyzję o zamknięciu największego przejścia granicznego z Serbią, Merdare. Od 10 grudnia zablokowane są dwa inne przejścia na kosowsko-serbskiej granicy. Otwarte pozostają jedynie trzy punkty łączące oba kraje.

Agencja Reutera przypomniała, że przejście graniczne w Merdare jest najważniejszym dla kosowskiego transportu lądowego przejściem granicznym.

Serbska armia w stanie najwyższej gotowości

W poniedziałek wieczorem prezydent Serbii Aleksandar Vučić nakazał postawić armię i policję w stan najwyższej gotowości.

Vučić mówił, że władze w Prisztinie przygotowują się do "ataku" na kosowskich Serbów na północy kraju i siłowego usunięcia kilku blokad drogowych, które Serbowie zaczęli ustawiać 18 dni temu.

Belgrad twierdzi, że nie chce atakować Kosowa. Podkreśla, że jego zamiarem jest ewentualna ochrona swoich obywateli - w Mitrowicy Serbowie stanowią bowiem 3/4 ludności.

"UE ma narzędzia, żeby ukarać Serbię"

Serbia ubiega się o członkostwo w Unii Europejskiej, więc UE ma na pewno symboliczne, ale myślę, że także faktyczne narzędzia do tego, żeby ukarać Serbię za taką postawę - mówił we wtorek w Radiu RMF24 Jakub Bielamowicz, ekspert ds. Zachodnich Bałkanów z Instytutu Nowej Europy, komentując niepokojące doniesienia z pogranicza Serbii i Kosowa.

Z taką eskalacją w warstwie retorycznej, która przekłada się na wydarzenia w terenie, nie mieliśmy do czynienia już od co najmniej dobrych kilku lat, a według niektórych - nawet od czasu zakończenia wojny w Kosowie w 1999 roku - mówił Bielamowicz. Jego zdaniem decyzja prezydenta Serbii o postawieniu wojsk w stan podwyższonej gotowości bojowej jest wynikiem problemów, z którymi mierzy się Serbia, a od których chce odciągnąć uwagę.

Geneza konfliktu

Kosowo uzyskało niepodległość od Serbii w 2008 roku, prawie dekadę po powstaniu partyzanckim przeciwko represyjnym rządom Belgradu. Serbia nadal uważa jednak Kosowo za integralną część swojego terytorium i oskarża władze w Prisztinie o deptanie praw mniejszości serbskiej.

Serbowie, którzy nie uznają władz w Prisztinie ani kosowskich instytucji państwowych, stanowią 5 proc. z 1,8 mln obywateli Kosowa. Zdecydowaną większość, bo 90 proc., stanowią Albańczycy. Serbowie dają upust swojej wrogości, odmawiając płacenia rachunków za prąd kosowskiemu operatorowi energetycznemu i często atakując policję.

Zarówno Kosowo, jak i Serbia chcą przystąpić do Unii Europejskiej i w ramach tego procesu zobowiązywały się rozwiązać dzielące ich kwestie i zbudować dobrosąsiedzkie stosunki.

Grudniowy wzrost napięcia

Ostatnie napięcia wybuchły 10 grudnia, kiedy Serbowie wznieśli liczne blokady drogowe i wymienili ogień z policją po aresztowaniu byłego serbskiego policjanta za rzekomą napaść na funkcjonariuszy podczas jednego z poprzednich protestów.

Impas jest efektem trwających miesiące problemów związanych z tablicami rejestracyjnymi. Władze Kosowa od lat domagały się, aby około 50 tys. Serbów zamieszkujących północ kraju zmieniło serbskie tablice rejestracyjne na kosowskie.

31 lipca Prisztina ogłosiła, że Serbowie mają dwa miesiące na zmianę tablic, co wywołało liczne protesty. Później zgodzono się przesunąć datę wdrożenia nowych przepisów na rok 2023.

NATO panuje nad sytuacją

W Kosowie stacjonuje około 3700 żołnierzy w ramach misji NATO, których zadaniem jest utrzymanie pokoju. Sojusz Północnoatlantycki kilkukrotnie podkreślał, że będzie interweniował zgodnie ze swoim mandatem, jeśli stabilność w regionie będzie zagrożona.

Misję w Kosowie ma również Unia Europejska. Rozpoczęła się ona w 2008 roku. W Kosowie przebywa w efekcie około 200 funkcjonariuszy policji.