Prawo wymierzone w rosyjską dezinformację odbiło się czkawką w Rumunii. Liberalne organizacje pozarządowe i centrowi politycy twierdzą, że przepisy uniemożliwiły społeczeństwu wyrażanie opinii w mediach społecznościowych - pisze Politico.
- W Rumunii wprowadzono prawo przeciwko rosyjskiej dezinformacji.
- Organizacje pozarządowe i politycy krytykują przepisy jako narzędzie cenzury.
- Platformy społecznościowe muszą szybko usuwać treści polityczne, grożą za to wysokie grzywny.
- Pojawiają się zarzuty o brak obiektywizmu w egzekwowaniu przepisów.
- George Simion zamknął swoje konta w mediach społecznościowych przed drugą turą wyborów.
- W drugiej turze zmierzą się George Simion i proeuropejski Nicusor Dan.
Wybory w Rumunii były zaplanowane na 2024 rok. W listopadzie odbyła się nawet pierwsza tura, którą wygrał prorosyjski prawicowy radykał Calin Georgescu. Później jednak Sąd Konstytucyjny zdecydował o anulowaniu głosowania. Decyzja została podjęta na podstawie ustaleń wywiadu, które wskazywały na ingerencję zewnętrzną, z sugestią, że chodzi o Rosję.
Wyrok podzielił społeczeństwo. Część Rumunów uznała jego słuszność, a część uważa, że był on jedynie narzędziem w rękach skorumpowanych elit politycznych, które chciały w ten sposób utrzymać się u władzy.
Zdecydowano, że wybory odbędą się ponownie w maju 2025 roku. Centralne Biuro Wyborcze odmówiło rejestracji kandydatury Calina Georgescu w ponownych wyborach. CBW powołało się na zeszłoroczne orzeczenie Sądu Konstytucyjnego - wskazało, że Georgescu nie może kandydować, naruszył przepisy wyborcze. W tej sytuacji pierwszą majową turę wyborów wygrał popierany przez Goergescu prawicowy George Simion.
W związku z aferą zdecydowano się wprowadzić przepisy, które miały wykluczyć rosyjską dezinformację. Zgodnie z nimi każdy użytkownik, który głównie publikuje wiadomości polityczne i robi to wielokrotnie, powinien być uważany za aktora politycznego, a wszelkie treści, które "bezpośrednio lub pośrednio nakłaniają wyborców do głosowania lub nie głosowania" na kandydata, są uznawane za materiały reklamowe o charakterze politycznym.
Przepisy zobowiązują platformy do usuwania treści w ciągu pięciu godzin i wprowadzają grzywny w wysokości ponad połowy przeciętnej rocznej pensji. Od kwietnia wydano ponad 4 tys. nakazów usunięcia treści, z których większość dotyczy TikToka.
Elena Calistru, prezes i współzałożycielka organizacji non-profit Funky Citizens, która monitoruje dezinformację, powiedziała, że wdrażanie środków przyjętych przez władze rumuńskie nie spełnia wymogów obiektywizmu wyborczego.
Centralne Biuro Wyborcze "musi codziennie rozpatrywać dziesiątki skarg", a "niektóre z ich decyzji są kontrowersyjne, ponieważ instytucja nakazuje usuwanie treści, które nie powinny być oznaczone jako reklama polityczna" - powiedział Septimius Parvu z organizacji zajmującej się przejrzystością procesu wyborczego.
Dan Barna, rumuński centroprawicowy ustawodawca w Parlamencie Europejskim, napisał w zeszłym miesiącu do Komisji Europejskiej w związku z "cenzurowaniem wolności obywateli" przez instytucje państwa.
Kilka takich nagrań, które przejrzało Politico, pokazuje przede wszystkim użytkowników publikujących treści wspierające Simiona. Niektóre pochodzą od lokalnych polityków i kont, które mogą być botami.
Lider radykalnie prawicowej partii AUR i kandydat w wyborach prezydenckich w Rumunii George Simion ogłosił na dzień przed drugą turą głosowania, że zamyka swoje konta na TikToku i Facebooku. Uzasadnił decyzję szacunkiem dla ciszy wyborczej.
"Aby uszanować ten dzień ciszy, zamykam swoje konto" - ogłosił na Facebooku. "To na TikToku jest już zamknięte (...) i wzywam wszystkich, aby zrobili to samo".
Dodał, że do zakończenia wyborów jedynym kanałem internetowym, przez który będzie się komunikować przed wyborami, jest platforma X.
Cisza wyborcza w Rumunii obowiązuje od godz. 7 rano (6 godz. czasu polskiego) w sobotę. Aż do zakończenia głosowania o godz. 21 w niedzielę zabroniona jest agitacja polityczna, w tym publikowanie reklamy politycznej w mediach społecznościowych.
W Rumunii jutro odbędzie się II tura powtórnych wyborów prezydenckich. Weszło do niej dwóch kandydatów spoza establishmentu politycznego: lider radykalnie prawicowej partii AUR (Związek Jedności Rumunów) George Simion i proeuropejski burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan.