Wyższy Sąd Krajowy w Monachium uznał testament właściciela kolekcji obrazów Corneliusa Gurlitta za ważny. To oznacza, że cenny zbiór może zgodnie z jego wolą trafić do muzeum sztuki w Bernie. Sędziowie odrzucili roszczenia rodziny kolekcjonera.

Wyższy Sąd Krajowy w Monachium uznał testament właściciela kolekcji obrazów Corneliusa Gurlitta za ważny. To oznacza, że cenny zbiór może zgodnie z jego wolą trafić do muzeum sztuki w Bernie. Sędziowie odrzucili roszczenia rodziny kolekcjonera.
Zdjęcie ilustracyjne /Barbara Gindl /PAP/EPA

Testament zmarłego w 2014 roku w wieku 81 lat Corneliusa Gurlitta starała się podważyć jego kuzynka Uta Werner oraz inni członkowie rodziny. Werner twierdziła, że w chwili sporządzania dokumentu kolekcjoner był niepoczytalny.

Sąd w Monachium odrzucił roszczenia i wykluczył możliwość rewizji. Trwający trzy lata spór został tym samym ostatecznie zakończony.

Minister stanu ds. kultury Monika Gruetters wyraziła zadowolenie z decyzji sądu, która pomoże, jej zdaniem, w wyjaśnieniu pochodzenia dzieł sztuki z kolekcji.

Ojciec Corneliusa, marszand Hildebrand Gurlitt prowadził na zlecenie władz III Rzeszy akcję sprzedawania za granicą dzieł tak zwanej sztuki zdegenerowanej (entartete Kunst), które były usuwane z niemieckich muzeów na polecenie władz.

Na przełomie lat 2012 i 2013 w monachijskim mieszkaniu Corneliusa oraz w należącym do niego domu w austriackim Salzburgu znaleziono liczącą 1500 pozycji kolekcję, którą wcześniej odziedziczył po ojcu. Odkrycia tego dokonano przy rewizjach podjętych w ramach dochodzenia dotyczącego bliżej nieujawnionych nadużyć podatkowych.

Hildebrand Gurlitt gromadził obrazy zarekwirowane w muzeach lub skonfiskowane, bądź też odkupione po zaniżonej cenie od właścicieli - w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Ponadto część znajdujących się w jego dyspozycji dzieł mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji, a nie wyklucza się, że również w Polsce.

Powołana przez niemieckie władze komisja ekspertów ustaliła, że tylko pięć obrazów zostało na pewno zrabowanych prawowitym właścicielom przez reżim hitlerowski. Dwa z nich - "Siedzącą kobietę" Henri Matisse'a i "Dwóch jeźdźców na plaży" Maksa Liebermanna - zwrócono.

Pochodzenie 100 innych obrazów, co do których istnieje podejrzenie, że pochodzą z rabunku, jest nadal badane. Wartość zbioru okazała się mniej cenna niż początkowo sądzono. Zamiast 1,5 mld euro, jak pisano w 2013 roku, kolekcja warta jest według aktualnych szacunków kilkadziesiąt milionów euro.

(abs)