Szykują się zmiany dla rowerzystów poruszających się po drogach Anglii i Walii. W obu państwach ma znacząco wzrosnąć możliwa kara za śmiertelne potrącenie pieszego. Obowiązujące dziś prawo pochodzi z lat 60. XIX wieku.
Sprawę opisał m.in. The Guardian.
W myśl obecnych przepisów rowerzysta, który śmiertelnie potrąci pieszego, może trafić do więzienia maksymalnie na dwa lata.
Brytyjski Departament Transportu poinformował, że poprawki złożone w czwartek zaostrzą karę nawet do dożywotniego pozbawienia wolności.
Pomysł zmian pojawił się jeszcze w czasach poprzedniej ekipy rządzącej, ale złapał dłuższą pauzę w związku z wyborami.
Zmiany podobają się aktywistom. Jeden z nich - Matt Briggs, którego żona zginęła dziewięć lat temu w wypadku spowodowanym przez rowerzystę, powiedział w rozmowie z Telegraph, że "to nie tylko zwycięstwo dla mnie i mojej rodziny, ale również dla wszystkich rodzin, które mimo swoich ogromnych tragedii, pracowały nad zmianą przepisów".
Briggs wskazał, że dziewiętnastowieczny zapis o "swawolnej i gwałtownej" jeździe, za którą grożą dwa lata za kratkami, jest archaiczny i niewystarczający w dzisiejszych czasach.
Są jednak osoby, którym zmiany nie w smak. W maju ubiegłego roku krytykował je były kolarz olimpijski i krajowy komisarz ds. aktywnego transportu w Anglii Chris Boardman.
Sportowiec alarmował, że nowe przepisy mogą uniemożliwić ludziom jazdę na rowerze.
Partia Pracy obiecała "bezprecedensowy poziom finansowania", aby zachęcić więcej osób do przesiadki na dwa kółka. Wiąże się to z dążeniem do tzw. zeroemisyjności.
Jednocześnie rzecznik Departamentu Transportu, którego cytuje Guardian, powiedział, że "niebezpieczna jazda na rowerze jest całkowicie niedopuszczalna, a bezpieczeństwo naszych dróg jest kluczowym priorytetem tego rządu".