Były brytyjski premier Boris Johnson zapowiedział, że gotów jest zaciągnąć się do wojska i walczyć z Rosją, gdyby zaszła taka potrzeba.

Były premier nie kojarzy się ze wzorową kondycją fizyczną. Cierpi na nadwagę i mimo usilnych prób zmienienia tego wizerunku, nie przypomina żołnierza. Co więcej, jego poczucie humoru i dotychczasowe wyczyny nie wzbudzałyby na linii frontu zaufania wśród kolegów. 

Pisząc felieton, Johnson wyraził swoją gotowość do walki. Wyliczył jednoczenie etapy szkolenia, jakie ma za sobą w szeregach kadetów - na przykład oblany egzamin polegający na rozłożeniu i ponownym złożeniu karabinu. Wspomina też o nocnym pilnowaniu słupa wysokiego napięcia, zadaniu, jakie otrzymał, będąc plutonowym. Rano okazało się, że strzegł nie tego obiektu. Jaś Fasola zerwałby chyba boki ze śmiechu.

Tak i owak

Felieton Johnsona jest na przemian żartobliwy i poważny. Napisał go w reakcji na oświadczenie dowódcy brytyjskiej armii, sir Patricka Sandersa, w którym wyraził on opinię, że Wielka Brytania potrzebuje obywatelskiego wojska - dodatkowej ochotniczej siły, która wspierałaby zawodowych żołnierzy. 

Boris Johnson mógłby być właśnie takim ochotnikiem - tak przynajmniej wynika z napisanego przez niego artykułu. "Moje działania podczas szkolenia kadetów były chaotyczne i kilkakrotnie zasłużyłem na ostrą reprymendę dowódcy" - przyznaje były premier. "W dodatku koszula cały czas wychodziła mi ze spodni" - wyznał w artykule napisanym dla dziennika "The Daily Mail".

Ikoniczne momenty

Brytyjczycy zapamiętali Borisa Johnsona w kilku sytuacjach, gdzie można było ocenić jego koordynację ruchową i kondycję fizyczną. Najdłużej chyba pozostanie w pamięci jako burmistrz Londynu, kiedy to zawisł nad ziemią na linie w kasku ochronnymi i brytyjską flagą w dłoni. Nigdy wcześniej żaden inny polityk nie wyglądał tak bezradnie jak Johnson podczas celebrowania sukcesów brytyjskich lekkoatletów po igrzyskach olimpijskich w 2012 roku. Symbolem jego odwagi pozostanie próba uniknięcia udzielenia wywiadu kłopotliwemu dziennikarzowi stacji GB News. Boris Johnson schował się przed nim w chłodni mleczarni, którą odwiedzał jako premier. 

Historia nie zapomni mu natomiast wsparcia, jakiego udzielał od samego początku obrońcom na Ukrainie, odpierającym rosyjski atak. To chyba ważniejsze od zabawnych artykułów, jakie wychodzą spod jego pióra.

Opracowanie: