Płonie budynek dawnej ambasady Stanów Zjednoczonych w Kabulu. Podpalili go Afgańczycy demonstrujący przeciwko spodziewanym amerykańskim atakom odwetowym na Afganistan. Katarska telewizja, w przekazach z Kabulu pokazała gęste kłęby dymu unoszące się nad budynkiem. Twierdzi też, że w antyamerykańskich protestach bierze udział kilkadziesiąt tysięcy osób.

To największa tego typu demonstracja od czasu gdy USA zagroziły odwetem na Afganistan, jeśli rządzący nim Talibowie nie wydadzą Osamy bin Ladena. Amerykanie obarczają saudyjskiego banitę i miliardera odpowiedzialnością za zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku i Waszyngtonie ponad dwa tygodnie temu. "Niech żyje Osama, śmierć Ameryce. Każdy, kto popiera Amerykę to zdrajca" - wykrzykiwali protestujący Afgańczycy. Podkreślali też, że nie boją się wojny. Widmo odwetowych ataków zmusiło jednak do opuszczenia domów setki tysięcy innych Afgańczyków. Uchodźcy masowo koczują przy granicy z Pakistanem licząc na to, że Islamabad ulegnie międzynarodowym naciskom i przyjmie ich. Jeszcze wczoraj władze Pakistanu zapowiadały, że otworzą przynajmniej jedno przejście graniczne. Dziś jednak z Peszawaru napływają doniesienia, że granica nie zostanie otwarta. Pakistan gotów jest jedynie udzielić schronienia w specjalnych obozach tym afgańskim uchodźcom, którym udało się przekroczyć granicę nielegalnie.

foto RMF

12:10