Amerykańska armia kończy prace nad pierwszym, bezzałogowym pojazdem ze sztuczną „inteligencją”. Opancerzony, ważący siedem ton kolos nie musi być przez nikogo sterowany, wystarczy zaprogramować cel podróży, a pojazd wykorzystując nawigację satelitarną, sam tam dojedzie, pokonując przy tym prawie wszystkie, możliwe przeszkody.

Sześciokołowy transporter jest na tyle ciężki i ogromny, że łamie drzewa i pokonuje półtorametrowe mury, przejeżdża przez strumienie i miażdży stojące mu na drodze samochody. Co jednak najważniejsze, nie trzeba martwić się o ludzi w środku, bo ich tam nie ma. Pojazd może się poruszać albo w oparciu o nawigację satelitarną albo być sterowany radiowo. Wtedy kieruje się nim za pomocą specjalnych kontrolerów, prawie takich samych, jak w grach wideo. Pojazd będzie też wyposażony w kamery, które nawet z odległości 4 km mogą zauważyć nieprzyjaciela, no i oczywiście – broń. Ewentualny atak będzie już sterowany przez ludzi.

Nie wiadomo jeszcze, kiedy Pentagon zdecyduje się wypróbować swój wynalazek na prawdziwym froncie, zwłaszcza, że każdorazowo będzie ryzykował 30 milionów dolarów, bo tyle kosztuje transporter.