Spektakularna akcja ratunkowa na Alasce. Ratownicy uratowali rodzinę, która przez 12 godzin oczekiwała na pomoc na środku jeziora. Służby nie odnalazłyby ojca i jego dwóch córek, gdyby nie pewien mężczyzna.

Nie tak miała wyglądać wycieczka krajoznawcza, na którą pilot awionetki zabrał swoje dwie córki. Mężczyzna zaplanował lot z miasta Soldotna nad Jezioro Skilak na Półwyspie Kenai. Krewni zaczęli się martwić, gdy grupa nie wróciła do domu o zaplanowanej porze. Zawiadomili służby o zaginięciu. Jednocześnie w mediach społecznościowych ojciec zaginionych zaapelował o pomoc do wszystkich pilotów, którzy mogliby przeszukać teren jeszcze tego samego dnia. "Przyjaciele są gotowi do poszukiwań o świcie, ale apeluję o pomoc w zlokalizowaniu mojej rodziny" - zaznaczał.

Pomogli dobrzy Samarytanie

Jedną z osób, która w niedzielę zobaczyły wpis, był Terry Godes. Mężczyzna - tak jak tuzin innych pilotów - w poniedziałek rano ruszył na poszukiwania. Godes skierował się w stronę jeziora Tustumena w pobliżu czoła lodowca i dostrzegł  coś, co wyglądało jak wrak samolotu.

Poczułem, że serce mi się trochę łamie, gdy go (samolot - przyp. RMF FM) zobaczyłem. Ale gdy zbliżyłem się i zszedłem niżej, zauważyłem, że na skrzydle są trzy osoby - powiedział mężczyzna we wtorek w rozmowie z Associated Press. Mężczyzna przyznał, że zaczął się modlić i kontynuował zejście. Wtedy zobaczył coś, co nazwał cudem. Byli żywi, reagowali i ruszali się - tłumaczył Godes.

Cała trójka została uratowana na wschodnim brzegu jeziora Tustumena przez Gwardię Narodową Alaski. Akcja była możliwa, bo Godes przekazał innym pilotom, że znalazł rodzinę. Dalej informacje służbom przekazał kolejny uczestnik akcji poszukiwawczej - Dale Eicher. Nie byłem pewien, czy ich znajdziemy, zwłaszcza, że nad dużą częścią gór była warstwa chmur - przyznał Eicher.

Przetrwali noc na skrzydle

Rodzina została przewieziona do szpitala. Na szczęście obrażenia nie zagrażały ich życiu. 

Zdaniem Godesa, splot szczęśliwych zdarzeń sprawił, że ojciec i jego córki nadal żyją. Po pierwsze, istotne było to, że samolot nie utonął, po drugie - udało im się wydostać na część niezatopionego skrzydła. Po trzecie, przetrwali noc, gdy temperatura spadła do - 1 stopnia Celsjusza. Spędzili długą, zimną, ciemną, mokrą noc na skrzydle samolotu, czego nie planowali - zaznaczył Godes.

Wyjątkowo wietrzne miejsce

Jezioro Tustumena to największy słodkowodny akwen na Półwyspie Kenai, znajduje się około 80 mil (130 km) na południowy zachód od Anchorage. Departament Ryb i Dzikiej Przyrody Alaski opisuje je jako miejsce, gdzie bardzo mocno wieje. Zdaniem urzędników podmuchy mogą być tak silne, że są niebezpieczne zarówno dla łodzi, jak i samolotów.