Śląska policja bada sprawę nielegalnego oprogramowania, które znaleziono na serwerach Politechniki Śląskiej. Łącznie zatrzymano 122 twarde dyski twarde z pirackimi programami. Do serwerów nikt się nie przyznaje. Wiadomo jedynie, że nie są własnością politechniki.

Do tej pory przesłuchano osoby, które mogą mieć jakikolwiek związek ze sprawą, m.in. administratorów sieci. Serwery ktoś musiał podłączyć do sieci i umieścić je w centrum komputerowym. Prokurator Michał Szułczyński nie chciał powiedzieć, czy podejrzenie pada na administratorów sieci, zasłaniając się tajemnicą postępowania przygotowawczego.

Wydaje się jednak nieprawdopodobnym fakt, że przez kilka lat (bo właśnie tyle działały serwery) nikt z osób odpowiedzialnych za sieć ich nie zauważył i nie zauważył również niesamowitego przepływu danych. Na blisko 100 terabajtach znaleziono pirackie filmy, programy i muzykę.

Ilość rzeczy jest po prostu ogromna. To chyba jest małe słowo - powiedział Szułczyński, dodając, że jednemu biegłemu nie starczyłoby życia na przeglądnięcie wszystkich plików.

Na razie sprawy nie chcą komentować władze politechniki. To dziwne bo w końcu programy były pobierane za pośrednictwem ich sieci, serwery znajdowały się w ich budynku i przez kilka lat piractwo umykało uwadze - świadomie bądź nie - ich pracowników.