Tunelu ani pociągu wciąż nie widać. Koparki dotarły do głębokości dziewięciu metrów na nasypie kolejowym w Wałbrzychu - to tam ma być ukryty legendarny skład. Wskazówką, że jednak w tym miejscu istnieje podziemna infrastruktura ma być odkopana warstwa iłów, czyli specjalnych skał osadowych.

Tunelu ani pociągu wciąż nie widać. Koparki dotarły do głębokości dziewięciu metrów na nasypie kolejowym w Wałbrzychu - to tam ma być ukryty legendarny skład. Wskazówką, że jednak w tym miejscu istnieje podziemna infrastruktura ma być odkopana warstwa iłów, czyli specjalnych skał osadowych.
Niemieckiego składu z czasów II wojny światowej szuka firma Piotra Kopera i Andreasa Richtera, którzy w sierpniu ub.r. zgłosili rzekome znalezisko /Maciej Kulczyński /PAP

Zdaniem rzecznika odkrywców, Andrzeja Gaika, iły były wykorzystywane do wytłumienia siły pocisków uderzających w podziemne budowle. 

Specjaliści współpracujący z odkrywcami nie wykluczają jednak, że ił nawieziono tu w czasie pogłębiania okolicznych zbiorników wodnych. Jutro odkrywcy chcą pogłębić wykop o kolejne dwa metry. Ruszą także poszukiwania w drugiej części nasypu. 

Odkrywcy, by coś znaleźć muszą zejść poniżej poziomu istniejącej linii kolejowej na trasie Wrocław-Wałbrzych.

Według ich informacji, od tych torów prowadziła bocznica do podziemnego tunelu. Wjazd miał schodzić w dół.

Sam nasyp ma blisko 12 metrów, dlatego trzeba kopać tak głęboko.

Jedna z tez mówi, że pod ziemią był wybudowany tunel, który został zawalony. Choć odkrywcy nie wykluczają, że pociąg może być w wydrążonej sztolni, a wysadzony został jedynie wjazd.

Rano pokazano izolator ceramiczny znaleziony na miejscu wykopów. Niewykluczone, że pochodzi z lat 40. ubiegłego wieku.

(j.)