Wiceminister obrony Janusz Zemke zapewnia, że w irackich planach resortu nie ma miejsca dla żołnierzy z poboru. To będą przede wszystkim żołnierze zawodowi, żołnierze kontraktowi i być może w niektórych przypadkach żołnierze nadterminowi.

Według pierwszych doniesień do jednej z irackich stref stabilizacyjnych miało trafić do czterech tysięcy polskich żołnierzy. Później mówiono o 1.500. Tak naprawdę jednak liczby tej nie da się jeszcze dziś określić, zależy ona bowiem od zbyt wielu czynników.

Wiceminister obrony Janusz Zemke zapewnia, że w irackich planach resortu nie ma miejsca dla żołnierzy z poboru. To będą przede wszystkim żołnierze zawodowi, żołnierze kontraktowi i być może w niektórych przypadkach żołnierze nadterminowi. Trzymamy się tutaj zasady takiej, by wszyscy żołnierze którzy biorą udział w różnych misjach czy działaniach poza terytorium Polski wyrażali na to pisemnie zgodę - mówił minister Zemke.

W taki sposób zwykle załatwiane są wyjazdy kontyngentów zagranicznych. Od półtora do ponad dwóch tysięcy żołnierzy wraz ze sprzętem trzeba będzie stosunkowo szybko przenieść do Iraku. Przy tej skali przerzutu na transport lotniczy nie ma co liczyć.

Zarówno przy transporcie jak i wyposażeniu i utrzymaniu wojska Polska liczy na pomoc Amerykanów, głównie w naturze: W otrzymywaniu z baz amerykańskich żywności, wody, paliwa które jest tutaj rzeczą istotną - dodaje Zemke.

W Iraku polscy żołnierze kierować mają jedną z dywizji zajmujących poszczególne strefy stabilizacyjne. Ministerstwo chce do tego wykorzystać dowództwo którejś z dywizji istniejących w Polsce. W grę wchodzą więc Elbląg, Szczecin, Warszawa lub Żagań.

Foto Archiwum RMF

20:00