Zastrzelony przez leśników żubr, który błąkał się po mazurskiej gminie Kowale Oleckie, mógłby przeżyć. Znalazł się ośrodek z dzikimi zwierzętami, który byłby zainteresowany pozyskaniem zwierzęcia.

Nasz reporter Piotr Bułakowski w promieniu 50 kilometrów od miejsca zastrzelenia żubra znalazł ośrodek, który byłby zainteresowany przygarnięciem żubra. Dlaczego więc leśnicy nie wzięli pod uwagę przenosin do innego miejsca? Załatwianie formalności związanych z przeniesieniem żubra trwałoby kilka miesięcy, a w tym czasie żubr mógłby komuś zrobić krzywdę - usłyszał nasz reporter w Nadleśnictwie Borki. Według ekologów, można było jednak odłowić zwierzę i przetrzymać do czasu zebrania wymaganych dokumentów. Urzędnicy zachowali się bardzo mechanicznie, nie chcieli robić sobie problemu z przewozem zwierzęcia - komentuje profesor Zbigniew Endler z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Nie powinniśmy płakać po żubrze i traktować go jak człowieka - mówi profesor Wanda Olech-Piasecka ze Stowarzyszenia Miłośników Żubrów. Odstrzał tych zwierząt prowadzony jest każdego roku, a w Puszczy Boreckiej mamy nadmiar żubrów i las nie jest już w stanie wykarmić całego stada. Żadna hodowla żubrów nie przyjęłaby kolejnego zwierzęcia, bo wszędzie są nad limity, a nie może być to pierwszy lepszy, chętny ośrodek.

W Puszczy Boreckiej żyje ponad sto żubrów. Każdego roku w ramach odstrzałów kontrolowanych zabija się 10 osobników.