12 października Sąd Apelacyjny w Poznaniu wyda prawomocny wyrok ws. Tomasza J., oskarżonego m.in. o zabójstwo żony i doprowadzenie do wybuchu w kamienicy na poznańskim Dębcu. W sierpniu ubiegłego roku mężczyzna został nieprawomocnie skazany na dożywocie.

Apelację od wyroku sądu pierwszej instancji złożyli obrońcy oskarżonego i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych

Oskarżony na salę rozpraw został doprowadzony z aresztu. Ze względu na zawiłość i charakter sprawy, wydanie wyroku zostało odroczone do 12 października

4 marca 2018 r. wskutek wybuchu gazu zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. Prokuratura ustaliła, że bezpośrednią przyczyną eksplozji było celowe odkręcenie przez Tomasza J. rury doprowadzającej gaz do kuchenki. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób. Rannych zostało ponad 20 mieszkańców kamienicy.

Proces Tomasza J. rozpoczął się w listopadzie 2019 roku

Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo żony, Beaty J., znieważenie jej zwłok, a także o zabójstwo czterech innych osób i usiłowanie zabójstwa 34 mieszkańców kamienicy poprzez doprowadzenie do wybuchu gazu. Mężczyzna został też oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego, w wyniku którego ciężkich obrażeń doznał jego syn Kacper.

W sierpniu 2020 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Tomasza J. na karę dożywotniego pozbawienia wolności. O warunkowe przedterminowe zwolnienie może się ubiegać nie wcześniej niż po 30 latach. Tomasza J. pozbawiono także praw publicznych na 10 lat. Wyrokiem sądu mężczyzna musi także zapłacić nawiązki i zadośćuczynienia m.in. swojemu synowi, a także rodzinom ofiar i mieszkańcom poszkodowanym wskutek wybuchu.

Apelację od tego wyroku złożyli obrońcy oskarżonego oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Obrońcy zaskarżyli wyrok w całości, wskazując m.in. na sprzeczność treści orzeczenia uniemożliwiającą jego wykonanie. Chodzi o rozbieżności między kwotami nawiązek i zadośćuczynienia - w treści wyroku kwota zapisana liczbą i słownie jest inna. 

Kwestia tej tzw. oczywistej omyłki pisarskiej - jak przypomniała w trakcie rozprawy kuratorka syna oskarżonego - miała zostać sprostowana już wcześniej m.in. dzięki materiałowi audiowizualnemu z zapisem momentu wygłaszania treści orzeczenia. 

Obrońcy Tomasza J. wnieśli o uchylenie wyroku w całości

Obrońcy chcieli przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych wniósł z kolei o zwiększenie kwoty nawiązek na rzecz poszkodowanych. Prokuratura w odpowiedzi na apelacje wniosła o utrzymanie wyroku sądu pierwszej instancji w całości

Sędzia Katarzyna Obst, uzasadniając wyrok Sądu Okręgowego w sierpniu ubiegłego roku, podkreślała, że kara dożywotniego więzienia dla Tomasza J., "to jedyna, adekwatna kara, jaką za te czyny można wymierzyć".

Odnosząc się do działań oskarżonego, sędzia wskazała, że Tomasz J., jako osoba dorosła, poczytalna - jak uznali biegli - musiał się godzić z tym, że odkręcenie w mieszkaniu gazu, który może wybuchnąć, grozi doprowadzeniem do śmierci wszystkich osób, znajdujących się w budynku. Podkreśliła, że "to zupełnie bezprecedensowa sytuacja, że oskarżony nie liczył się z życiem dziesiątek osób". Jak stwierdziła, biorąc pod uwagę choćby liczbę osób poszkodowanych w tej sprawie - ofiar mogło być znacznie więcej.

Oskarżony odmówił uczestnictwa w rozprawach

Sąd nie dał wiary w to, że nie było go na miejscu tragedii. Nie dajemy wiary temu, że pan tego zdarzenia nie pamięta. Nie dajemy wiary temu, że pan nie był świadom tego, co robi oraz nie dajemy wiary temu, że pan nie przewidywał tego, co pan robi - wskazała sędzia.

W tym momencie, panie oskarżony, ma pan wielki bagaż moralny i psychiczny, i kara powinna odpowiadać temu bagażowi, bo to jest jedyna słuszna kara za to, co pana decyzją przeżywają dziesiątki osób - bo to nie dotyczy tylko osób, które tego dnia były w kamienicy, ale wszystkich ich rodzin. Ja sobie nawet nie jestem w stanie wyobrazić, co chociażby przez kilka minut (w chwili wybuchu) do momentu kontaktu jeden członek rodziny z drugim musieli przeżywać. Myślę, że pan doskonale wie, z perspektywy czasu, jak to zdarzenie przebiegało i jak mogły się czuć osoby, które w tym domu były - mówiła sędzia.

Skorzystał pan z prawa nieuczestniczenia w rozprawie, nie słuchał pan wypowiedzi pokrzywdzonych, była to pana decyzja (...) niemniej osoba, która nie ma sobie nic do zarzucenia, nie ma też w ocenie sądu powodu, żeby nie spojrzeć w twarz, albo nie próbować wyjaśnić jakoś sytuacji, nie próbować chociaż przedstawić swojej racji w tej sprawie - dodała.

O wyrok dożywotniego pozbawienia wolności wnioskowali w mowach końcowych prokurator, pełnomocnicy pokrzywdzonych, kurator syna oskarżonego oraz oskarżyciele posiłkowi.

Obrońcy wskazywali z kolei, że brak jest dowodów jednoznacznie przesądzających winę oskarżonego, a jak podkreślali - istnieje co najmniej kilka prawdopodobnych wersji zdarzenia. Obrona podważała także opinie biegłych sądowych, w tym biegłych psychiatrów.