W czasie posiedzenia rządu, na którym – jak oczekiwano – miały się wyjaśnić losy ministra finansów, do dziennikarzy na kilka minut wyszedł sam Grzegorz Kołodko. Minister przedstawił budżetowe założenia rządu. Nie odniósł się przy tym do pogłosek o swojej ewentualnej dymisji.

Na wczorajszym posiedzeniu rządu - jak oczekiwano - miały się wyjaśnić losy ministra finansów Grzegorza Kołodko. Po tym, jak premier Miller nieoczekiwanie opowiedział się za podatkiem liniowym i zapowiedział, że najważniejsze decyzje ekonomiczne będą zapadały w ministerstwie gospodarki, spodziewano się wręcz dymisji kontrowersyjnego ministra.

Od południa rząd obradował nad założeniami przyszłorocznego budżetu. W trakcie posiedzenia do dziennikarzy - na kilka minut - wyszedł sam Grzegorz Kołodko. Nie odniósł się przy tym w żaden sposób do pogłosek o swojej dymisji, lecz przedstawił założenia budżetowe na przyszły rok, czyli dziesiątki optymistycznych i dobrze już znanych cyferek.

Problem w tym, że założenia budżetowe nie budziły nigdy większych wątpliwości i to nie one mogłyby stać się przyczyną odejścia ministra. Najtrudniejsze kwestie, związane z reformą finansów, rząd będzie dopiero omawiał. A Kołodko, jak zwykle, jest hardym optymistą: Polska gospodarka ma przed sobą dobrą przyszłość, dlatego, że program naprawy finansów Rzeczpospolitej jest jedynym programem, jaki ma ten rząd.

Po tych słowach minister wstał i – zanim jeszcze wyszedł – oznajmił: Żeby był przyjęty w jak najlepszym kształcie, to ja muszę wrócić i tego dopilnować, bo jak nie ma kota, to myszy harcują.

Niestety, odpowiedź na pytanie, kim personalnie są owe myszy i czy Grzegorz Kołodko aby na pewno jest jeszcze kotem, poznamy najwcześniej dopiero dziś.

07:25