Stołeczne władze wprowadzają reformę dotyczącą sześciolatków od kuchni. Rok wcześniej, niż jej wdrożenie planuje rząd. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski dotarł do dokumentu, zgodnie z którym dyrektorzy stołecznych szkół muszą już od września przyszłego roku zabezpieczyć miejsca dla sześciolatków. Burmistrzowie dzielnic dostali z kolei polecenie, by nie przyjmować sześciolatków do przedszkoli.

Od przyszłego roku sześciolatek w warszawskim przedszkolu będzie prawdziwym okazem. Wiceprezydent Warszawy Wojciech Paszyński zalecił burmistrzom dzielnic, by nie tworzyli już w przedszkolach oddziałów dla sześciolatków. Dzieci z automatu pójdą do pierwszych klas albo do przyszkolnych zerówek. Rodzice już dziś alarmują, że ten wybór to fikcja, bo miejsc w zerówkach jest za mało. Widzę to w czarnych barwach, bo prawdopodobnie będzie to pierwsza klasa. Chcą po prostu wypchnąć dzieci do pierwszych klas. Moi dwaj synowie najpewniej pójdą do pierwszej klasy, bo łatwiej ją utworzyć niż dodatkową klasę zerówkową. Jestem przerażona - mówił w rozmowie z naszym reporterem jeden z warszawskich rodziców.

Ratusz wie lepiej?

Robimy to w interesie rodziców i dzieci - tak wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński tłumaczy się z rezygnacji tworzenia przedszkolnych oddziałów dla sześciolatków. Zaznacza, że w ten sposób w przedszkolach powstanie więcej miejsc dla trzy-, cztero- i pięciolatków.

Paszyński podkreśla, że sześciolatki powinny chodzić do szkół, i krytykuje rząd za przesunięcie reformy. Nie ukrywam, że decyzja o odwleczeniu tej operacji o kolejne dwa lata była decyzją nieracjonalną. Ale taka decyzja niestety zapadła - mówi naszemu reporterowi.

Zapewnia też, że miejsc w zerówkach i pierwszych klasach na pewno nie zabraknie.

Oświatowa przepychanka

Na początku roku rząd przedłużył o dwa lata okres, w którym to rodzice mogą decydować, czy posłać swoje sześcioletnie dzieci do podstawówki. W roku szkolnym 2012/2013 i 2013/2014 dyrektor szkoły będzie miał jednak obowiązek przyjąć 6-latka do szkoły, jeżeli jego rodzice podejmą taką decyzję. To nowość w stosunku do obowiązujących przepisów.

Pomysł wcześniejszego posyłania dzieci do szkoły budzi sprzeciw wielu rodziców. Potwierdzeniem tego są tegoroczne dane. Jak ustaliliśmy, tylko co szósty rodzic wysłał swoje sześcioletnie dziecko do pierwszej klasy. To znacznie mniej niż przed rokiem.

Obecnie najgorzej jest na Opolszczyźnie. Tam na wysłanie swojego sześcioletniego dziecka do szkoły zdecydował się zaledwie co dziesiąty rodzic. Niewiele lepiej jest na Podlasiu (do pierwszej klasy poszło tam w tym roku 13,6 procent sześciolatków), Podkarpaciu (13,5 procent) i w województwie lubuskim (12 procent).

Z danych, które zebrał nasz reporter we wszystkich kuratoriach, wynika, że niemal we wszystkich województwach do szkół poszło mniej niż 20 procent sześciolatków z regionu. W ubiegłym roku średnia ogólnopolska przekroczyła 23 procent, w tym roku - według naszych wyliczeń - to raptem 16,9 procent. We wrześniu do pierwszych klas poszło ponad 62 tysiące sześciolatków, podczas gdy w Polsce jest ich ponad 370 tysięcy.

Reforma nie do ruszenia

Sprzeciw rodziców nie robi jednak wrażenia na Ministerstwie Edukacji Narodowej. Ostatecznym terminem jest 1 września 2014 roku. Nie zamierzamy tego terminu zmieniać - mówi stanowczo szefowa resortu Krystyna Szumilas. Minister broni reformy i twierdzi, że wprowadzenie tych przepisów to konieczność, przede wszystkim z uwagi na Polską wieś. Tam 56 procent dzieci w ogóle nie chodzi do przedszkoli i pierwszy kontakt z edukacją ma dopiero w pierwszej klasie w wieku siedmiu lat.