W czwartkowej prasie znajdziemy informacje o pośle, który grę w piłkę uznał za swój zawodowy obowiązek i prokuratorach, którzy znaleźli sposób na to, jak skutecznie działać na pijanych kierowców i zadymiarzy. Szczegóły w naszym codziennym przeglądzie porannych gazet.

Głośna sprawa Bajkowskich trafiła do Sejmu

Sprawą rodziny Bajkowskich z Krakowa zajmą się dziś na połączonym posiedzeniu komisja polityki społecznej i rodziny oraz komisja sprawiedliwości i praw człowieka - donosi w czwartkowym wydaniu "Gazeta Polska Codziennie". Swoje opinie dotyczące kontrowersyjnej decyzji sądu mają przedstawić także Minister Pracy i Polityki Społecznej, Minister Sprawiedliwości, Rzecznik Praw Dziecka oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. 

Przypomnijmy, że decyzję o odebraniu trójki chłopców rodzinie Bajkowskich i umieszczeniu ich w domu dziecka sąd wydał 30 stycznia. 3 chłopców przebywa tam do tej pory.

Upublicznienie wyroku boleśniejsze niż więzienie

"Czasami upublicznienie wyroku jest bardziej dotkliwą karą niż więzienie - uznali zielonogórscy prokuratorzy i publikują w sieci listę skazanych. To najczęściej odwiedzana witryna wymiaru sprawiedliwości w Polsce" - pisze na pierwszej stronie "Gazeta Wyborcza". Podaje, że w minionym roku w sieci opublikowano wyroki na 800 pijanych kierowców, 40 rodzinnych sadystów oraz dilerów, złodziei i kilkudziesięciu pseudokibiców. Takie działania budzą kontrowersje i nie wszystkim się podobają, ale nie można im odmówić skuteczności. Można je też uznać za próbę nadążenia przez wymiar sprawiedliwości za nowoczesnością. "Nasza rzeczywistość stała się po części elektroniczna" - tłumaczy cytowany przez "GW" sędzia Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze. "Wyroki w sieci nie powinny więc dziwić" - dodaje.

Gra w piłkę poselskim obowiązkiem?

Czwartkowy "Fakt" pisze o niecodziennym pomyśle posła Łukasza Zbonikowskiego, który zerwał ścięgno Achillesa podczas gry w piłkę nożną. Parlamentarzysta zażądał prawie 7 tys. złotych za ten "wypadek przy pracy". Gdy za pierwszym razem jego wniosek odrzucono, poszedł na skargę do Kancelarii Sejmu. Tłumaczył, że trening to część prac Parlamentarnego Zespołu Sportowego. Tyle, że okazało się, że do zespołu, w którym tak ciężko miał harować, dołączył dopiero... 4 miesiące po kontuzji" - relacjonuje "Fakt".